Wydarzenie to absorbuje więcej społecznej uwagi, niż przygotowania Małysza do Turnieju Czterech Skoczni. Albo też sprzeczne wypowiedzi polityków: Kaczyńskiego, że jest u nas świetnie jak nigdy, no i Balcerowicza, że ktoś robi nam wodę z mózgu... Ludzi interesuje jednak znacznie bardziej żona Boruca, co jest tym dziwniejsze, że nikt jej nawet na oczy nie widział. I cały ten Celtic Glasgow też ludzi interesuje, choć nikt z nas nigdy do tego paskudnego miasta nie ma zamiaru jechać i 100 procent Polaków nie wie zresztą, co to jest Szkocja. Słusznie. Jedyne interesujące rzeczy na północ od Londynu to Las Sherwood (ten od Robin Hooda) z jednym dosłownie większym drzewem, mała piwniczka w Liverpool (ta od Beatlesów) i Wał Hadriana (był taki rzymski cesarz, co kazał w poprzek Wysp usypać trochę kamieni, żeby Celtom pokazać wała...). Skąd więc to zainteresowanie Borucem i jakąś modelką z Glasgow? Jakimiś peryferiami życia na Ziemi? Ano stąd, że o ile dziewczyny chłopaków z Samoobrony to zazwyczaj jakieś smutne laski o twarzach nadających się do emisji w Polonia 1 po północy, no to już laski piłkarzy to zazwyczaj lalki Barbie. Można mieć nawet minus 5 dioptrii (albo plus 10, nie wiem co gorsze), a i tak na zapełnionym kilkunastoma tysiącami ludzi stadionie rozpozna się nieomylnie, które kobiety należą sercem i ciałem do naszych graczy i jaka aktualnie panuje moda w butikach. Trzeba przyznać, że to jest plus - nie trzeba bowiem na stadionie patrzeć wyłącznie na zapoconych faciów wykrzykujących jakieś pogańskie słowa (Le-giaaa, Legia War-siawaaaaa!!!). No, ale jak jest plus, to musi być i minus. Otóż piłkarze biorą w jasyr najpiękniejsze młódki, ale kompletnie nie mają dla nich czasu. Muszą trenować. Wyjeżdżać. A jak oni nie mają czasu, no to czas ma dla młódek ktoś inny. To dlatego zawodnicy tak często korzystają z komórek, no i dlatego trenerzy im tego zabraniają (dekoncentracja). No więc dlatego chłopaki tak często dają w szyję. Zwykła futbolowa depresja. W rzeczy samej Boruc nie powinien się niczym martwić. Nawet gdyby miał zostać porzucony, jak niedawno Gorawski, taki niezły gracz z Moskwy. W tym segmencie rynku, na jakim działają piłkarze, podaż zawsze przewyższa popyt, samotny więc i tak nigdy nie będzie. Przeciwdziała zresztą temu stan jego konta, jak banalnie by to nie zabrzmiało. I ma oczywiście rację, że to jego prywatna sprawa z kim się kręci po mieście. Ale - nie zawsze tak jest. Na przykład jego klubowy kolega Żurawski rozwodził się tuż przed mundialem, a zamiast na zgrupowanie kadry wolał pojechać na urlop - z nową sympatią oczywiście. Czy taki kibic jak ja nie ma prawa się tym zainteresować? Zwłaszcza jak potem widzi, że ten świetny piłkarz nie jest nawet w stanie dokopać do bramki? Tak, życie prywatne piłkarzy rujnuje czasem nasze życie prywatne, więc jednak te rozwody muszą martwić. Dlatego, w imię interesów reprezentacji (bo cały ten Celtic mam gdzieś, jak każdy normalny człowiek) - pani Kasiu, niech pani już wraca do pana Artura z tych świąt i niech wam się szczęści. No bo za chwilę gramy z tą Armenią i z Azerbejdżanem. I o naszą bramkę musimy być spokojni. Paweł Zarzeczny