Otóż wieści o ich potędze nie tylko są przesadzone ździebko, co w ogóle kwalifikują się do zbioru legend lub żartów. A wnioskuję to z informacji, jakie nadchodzą zza Wielkiego Muru. Oto reprezentacja polskich dziennikarzy w piłce nożnej, w dwóch kolejnych meczach na wyjeździe ograła kadrę kolegów skośnookich aż 8:2 i 4:1, i są to zresztą najlepsze polskie wyniki tego weekendu. Znaczy się - mimo swej niezwykłej i niewytłumaczalnej liczebności ludzie żółci wciąż pozostają jednak w zasięgu białego człowieka. I mimo gigantyzmu, choć chyba jednak pozornego. Otóż latami nam wmawiano, że to Chińczycy stworzyli jedyną ziemską budowlę widoczną z kosmosu, mianowicie Wielki Mur. I trzeba było dopiero chińskiego (!) kosmonauty, który po powrocie z zaświatów wyznał (zapewne jeszcze w niekontrolowanym szoku): żadnego muru nie widziałem! No więc polscy dziennikarze dodali nam otuchy. Z wszelkich dostępnych im informacji o Chińczykach potwierdziło się jedynie to, że są mali. A sportowo - psiakość - ilość wcale nie przechodzi w jakość! Pozostaje jednakowoż podziw dla wielkości tej nacji, co kompleksy budzić musi i u nas przecież, a nawet u redaktorków z Polski. Opowiadał mi kiedyś Andrzej Strejlau, trener jakiejś chińskiej drużyny ligowej o tamtejszych gazetach (i niech ta historia da nam jednak jakąś realną wizję tego odległego kraju): "Wyobraź sobie Pawełku, ze zgłasza się do mnie pewnego dnia jakaś chińska dziewczynka z prośbą o wywiad. Ja do niej, mocno się schylając, choć przecież za wysoki nie jestem: A z jakiej ty dziecko jesteś gazetki? A ona na to, maleństwo: Ano z takiej małej. Tylko dwadzieścia milionów nakładu..." No więc, mimo tych zwycięstw nad Chińczykami, może jednak odrobina dziennikarskiej pokory? No, chyba jednak tak. Paweł Zarzeczny