Na przykład reprezentacja była trzecia na mundialu, mimo że selekcjonera Piechniczka mocno absorbowały obowiązki w Patriotycznej Radzie Ocalenia Narodowego. Legia nie przegrała 18 kolejnych meczów w lidze, co jej trener Kazimierz Górski tak tłumaczył: "godzina milicyjna, wódka na kartki, chłopaki się nie dekoncentrowali!". PZPN cieszył się chyba zaufaniem władz, bo jeśli była mowa o kuratorze, to raczej w Związku Literatów. A i Kościół bardziej był wtedy nowoczesny - zamiast zakazywać wypowiedzi, zapraszał wszystkich wyklętych, by prawili z ambony, co tylko dusza zapragnie. Taaa, złote czasy były. Generał Wojciech Jaruzelski sam odmówił mianowania się na marszałka (a miał vacat, no i w końcu wygraną wojnę na koncie). Ten sam wódz, śmiałą polityką zmuszania ludzi do emigracji, mimochodem zbudował na przykład obecną potęgę futbolowej reprezentacji Niemiec i to on winien być zaproszony na tegoroczne finały, a nie Pan Prezydent Lech Kaczyński, w sprawach piłkarskich chwilowo bez zasług. W sklepach nie było nic do kupienia, w związku z czym ludzie byli szczupli, żyli zdrowiej, a pewien premier bajdurzył w telewizji (profesor Krasiński?), że wyprodukuje kiedyś świeże bułeczki (wstyd to pisać, ale na tamtym tle pan Lepper jawi mi się jednak jako mąż stanu i człowiek mimo wszystko poważniejszy). Mimo braku paszportów rozwijała się w stanie wojennym turystyka i sporty ekstremalne - np. całą rodziną wpław przez Bałtyk... Piszę to wszystko z przekąsem, bo stan wojenny był zbrodnią przeciw Narodowi i tylko zadziwiającej polskiej tolerancji zawdzięczać należy, że Jaruzelski nie skończył jak Ceaucescu, rumuński dyktator zastrzelony praktycznie bez sądu. Jaruzelski chciał jak chciał, wyszło jak wyszło, ale ukradł 10 lat każdemu z nas. Jak nie Tobie, nie Tobie i nie Tobie, to Twoim rodzicom. Ugruntował przekonanie, że niezależne myślenie nie ma szans, czy to w polityce, kulturze czy w ekonomii. Że liczy się służalczość, bezmyślność, donosicielstwo. Marek Hłasko opisał kiedyś scenę, jak dwóch gości pije w jakichś ruinach i on ma nawet ochotę, żeby opowiedzieć jakiś kawał... Ale zastrzega - pod warunkiem, że pierwszy dobiegnie na komisariat! Tak, to wtedy staliśmy się ojczyzną kapusiów i potraciliśmy hamulce. To wtedy zapewne powstały kanony, jakich przestrzega nieznana mi bliżej pani Aneta K. - donieść na każdego, kto się nawinie (a pójść przecież powinna nie do TVN, a raczej do La Strady, jeśli dobrze pamiętam adres dla wykorzystywanych seksualnie kobiet). Obrazić publicznie, przeprosić prywatnie... Polacy latami obnosili się jak pawie, że to w NRD (był taki kraj robotników i chłopów) każdy obywatel to agent Stasi, a myśmy niezłomni... Niestety, te pękające w szwach teczki powinny nas tego samozadowolenia pozbawić. Jaruzelski zabrał 10 lat. Ekonomicznie dało się to odrobić, moralnie nie. Powstały paradoksy: oto abstynent doprowadził do rozpicia społeczeństwa, oto człowiek skromny i wręcz ascetyczny wywołał rozpasanie pseudoelit, poczynając od swego rzecznika Urbana... U wielu Polaków ocena Jaruzelskiego będzie niezmienna: bez przebaczenia. Czasem jednak warto wznieść się ponad własną nienawiść. 25 lat temu generał służył tym, którzy mu płacili. On Ruskim, Kukliński Amerykanom, a niejaki Mijal Albańczykom... Taki był podział ról i wynikające z niego skutki. W biografii wybitnego angielskiego piłkarza Paula Gascoigne'a jest fragment, jak to na treningu Lazio łamie mu nogę Alessandro Nesta. W opisie nie ma jednak nienawiści, a zadziwiające swą dojrzałością spostrzeżenie: Nesta jest obrońcą, a obrońcom płaci się za faulowanie napastników. Dlatego gdy chodzi o to złamanie nogi - Nesta musiał to zrobić... Wracając więc do Jaruzelskiego i stanu wojennego - on musiał go wprowadzić. A my musieliśmy go obalić. Paweł Zarzeczny