Berti Vogts to wielka firma w światowym futbolu. Gdy z Niemcami dochodził tylko do ćwierćfinałów mundiali 1994 i 1998 roku, uznawano to za porażkę. Jego największe sukcesy, to wicemistrzostwo Europy w 1992 r. połączonych reprezentacji NRD i RFN i mistrzostwo Starego Kontynentu cztery lata później. Jaki jest teraz? – Bierzcie go, jeśli chcecie! My odetchniemy z ulgą – podkreśla Rustam Mikayilli z portalu Azerisport. Od czterech lat wielki Niemiec pracuje w Azerbejdżanie i wszyscy dziennikarze, a także 70-80 procent kibiców ma go już dość. - On zabija naszą mentalność narodową. Azerowie nigdy nie będą tacy, jak Niemcy, a on uczy nas tylko gry w obronie, żelaznej dyscypliny w defensywie. W ogóle nie przywiązuje wagi do schematów ofensywnych, a przecież piłka polega głównie na strzelaniu goli – tłumaczy Rustam, a jego słowa potwierdzają ostatnie wyniki osiągane przez chłopaków Vogtsa – 0-0 z Andorą i 0-2 z Japonią. - Przed meczem eliminacyjnym do Euro 2012 z Niemcami w Baku powiedział w szatni piłkarzom, że tego meczu nie mają szans wygrać, a na boisko wychodzą po cenną lekcję. Widziałeś kiedyś, żeby trener – zamiast umotywować piłkarzy – mówił im, że tego meczu nie mogą wygrać? – dziwi się Mikayilli. Berti Vogts jest rozliczany przez azerską federację co dwa lata i za każdy taki okres otrzymuje dwa miliony euro. Franciszek Smuda do końca sierpnia pobiera z PZPN-u 150 tys. zł miesięcznie, czyli 35 tys. euro, a więc rocznie około 424 tys. euro. Vogts będzie chciał co najmniej dwa razy więcej. Pierwotnie Vogts miał pracować w Azerbejdżanie do 2016 roku, czyli do mistrzostw Europy we Francji, ale po coraz ostrzejszej krytyce ze strony mediów i kibiców, azerska federacja nie będzie robić mu problemów ze wcześniejszym odejściem. Vogts Azerom postawił twarde warunki – oprócz niego tamtejsza federacja musiała zatrudnić trenera bramkarzy Ulliego Steina i drugiego trenera pełniącego również funkcję fizjologa – Olafa Janssena. Michał Białoński