- Wprawdzie mam pewne zaległości treningowe, ale przez to wzmógł się u mnie głód zapasów, co powinno zaowocować świeżością w Budapeszcie - powiedziała. Brązowa medalistka mistrzostw kontynentu w Dortmundzie (2011) podkreśliła, że z wojskiem wiąże swoje przyszłe zawodowe plany. Szkolenie w Poznaniu rozpoczęła po mistrzostwach Europy w Tbilisi, gdzie była piąta w kategorii 55 kg. Uważa, że w stolicy Węgier jest w stanie wypaść nie gorzej aniżeli w stolicy Gruzji. - Jestem optymistką także dlatego, że psychika jest moją mocną stroną. Wielokrotnie rozstrzygałam pojedynki na swoją korzyść i odrabiałam straty w ostatniej fazie walki. Stać mnie na pokonanie każdej rywalki, z których za najgroźniejsze uważam zawodniczki z Japonii, USA, Rosji i Szwecji - uzasadniła 23-letnia zapaśniczka. Poza tym podnosi ją na duchu świadomość, że swego czasu była najlepszą zawodniczką polskiej reprezentacji. - W ubiegłym roku zajęłam siódme miejsce w mistrzostwach świata w Kanadzie oraz byłam druga w Golden Grand Prix w Baku. W obu tych turniejach bardziej ode mnie utytułowane koleżanki plasowały się na dalszych pozycjach - wspomniała. W ostatnich tygodniach zajęła drugą lokatę w zawodach w austriackim Wolfurcie oraz była trzecia w Poland Open w Spale. - Oba turnieje stanowiły dla mnie dobre przetarcie przed Budapesztem - uważa. W rodzinnym domu wyrasta jej następczyni. - Dwudziestoletnia siostra Karolina zdobyła brązowy medal mistrzostw Europy juniorów w tej samej wadze, co ja. Rokuję jej ciekawą karierę. Muszę tu dodać, że jako juniorka trzykrotnie wywalczyłam brąz wśród najlepszych na kontynencie. Jak widać to nasz rodzinny kolor... - dodała. Przyznała, że z sentymentem wraca pamięcią do tamtych lat. - Pierwszą walkę stoczyłam jako 14-latka w drugiej klasie gimnazjum w Giżycku i... wylądowałam w szpitalu, bowiem zwichnęłam staw łokciowy. Ale później udało mi się unikać groźniejszych urazów - powiedziała Katarzyna Krawczyk, która rywalizację nad Dunajem rozpocznie w środę.