Na trasę zawodnicy ruszyli zgodnie z kolejnością i różnicami czasowymi na mecie niedzielnego sprintu. Wskutek pomyłki arbitrów zbyt wcześnie wystartowali Kanadyjczyk Jean Philippe Leguellec i Amerykanin Jeremy Teela. - Normalnie trzeba by było zatrzymać rywalizację i na nowo wszystkich puścić. To była wina sędziego, który pomylił tory i ustawiając zawodników "szóstkę" postawił na "dziewiątce". "Czwórka" jeszcze stała, a "dziewiątka" była już na trasie. Nie było wiadomo co się dzieje - opowiadał Bondaruk. Po decyzji sędziów, by Leguellekowi i Tefli dodać odpowiednio 30 i 22 s do uzyskanych na mecie rezultatów (o tyle bowiem zostali wcześniej wypuszczeni), Amerykanie postanowili złożyć protest. - I słusznie - uważa trener osiemnastego we wtorek Tomasz Sikory. - Amerykanie się oburzyli, że to nie jest wina zawodnika i chcieli, aby uznać jego wynik uzyskany na trasie. Mają rację, ale niestety przepisy mówią inaczej. Z Whistler Marta Pietrewicz CZYTAJ TAKŻE <a href="http://vancouver.interia.pl/vancouver/news/sikora-nie-przyjechalem-zajmowac-18-pozycji,1440306">Sikora: Nie przyjechałem zajmować 18. pozycji</a> <a href="http://vancouver.interia.pl/wiadomosci/news/ferry-mistrzem-olimpijskim-duzy-awans-sikory,1440258,6608">Ferry mistrzem olimpijskim, duży awans Sikory</a>