Znowu zostało nam tylko dobre wrażenie. Przez 44 minuty byliśmy w raju (właśnie przez taki okres utrzymywał się wynik 1:0 dla Lecha), wystarczył jednak moment nieuwagi, by Udinese wyrównało i przeszło dalej. Trener Pasquale Marine nie żartował: posłał do boju wszystko, co ma najlepszego. Nie mógł zagrać tylko kontuzjowany bramkarz Handanović. Po stronie "Kolejorza" strata była znacznie poważniejsza - z obolałym stawem skokowym najlepszy skrzydłowy poznaniaków Sławomir Peszko bezradnie obserwował wydarzenia z ławki rezerwowych. Za to jego koledzy nie byli bezradni. Wręcz przeciwnie - Lech zaczął z animuszem właściwym rannemu bykowi podczas corridy. Już w 2. min z bliska strzelali Arboleda i Lewandowski, ostatnie uderzenie Stilicia z linii bramkowej wybił Pasquale! Za moment Asamoah zdjął piłkę z nogi Lewandowskiemu w polu karnym. Z kolei Zapata zablokował Rengifo. Po pierwszym rzucie rożnym też pachniało bramką dla Lecha - mocne dośrodkowanie Stilicia mógł na bramkę zamienić Bosacki. W 11. min "Kolejorz" pokazał, że potrafi też kontrować. Bandrowski zagrał idealnie na prawo do Rengifo, a ten posłał ostrą wrzutkę przed bramkę. Lewandowski szedł na piłkę, lecz zabrakło mu centymetrów, by ją dosięgnąć. Po następnej akcji szaleli z radości wszyscy Polacy na Stadio Friulli. Stilić podał w uliczkę do Rengifo, a "Renifer" wyprostowaną nogą, czubkiem buta posłał piłkę w prawy róg. Emanuele Belardi tylko bezsilnie odprowadził piłkę wzrokiem. Dosyć ciemiężenia polskiej piłki klubowej! W 20. min odezwało się Udinese. Po faulu Bandrowskiego na D'Agostino sam poszkodowany z 22 m trafił w mur. W 33. min po stracie piłki ekipę z Udine mógł skarcić Murawski. Strzelał z ostrego kąta, minimalnie chybił, ale pewnie lepiej by zrobił, gdyby wybrał podanie do Lewandowskiego. Podrażnione Udinese coraz mocniej nacierało. Włoscy kibice raz pomagali tę drużynę dopingiem, innym razem wygwizdywali nieudane zagrania. Fani "Kolejorza" nie gwizdali, tylko cały czas wspierali swoich. W 42. min lider naszej ekstraklasy po raz pierwszy wybił piłkę na uwolnienie. Po chwili gola "do szatni" mógł zdobyć Qugliarella, którego nastrzelił atakujący lewą flanką D'Agostino. W przerwie w szatni Lecha było spokojniej i chyba za spokojnie. Taktyczne oddanie pola miało sens, lecz czasami lechici wycofywali się za głęboko. A przecież nie można było podawać ręki próbującym się podnieść z kolan piłkarzom Pasquale Marino. Na drugą połowę Marino za lekko kontuzjowanego Quagliarerę posłał Floro Floresa. Miejscowi natarli od razu. Di Natale, pozostawiony bez opieki na 15. metrze, uderzył za wysoko. Po nim z 25 m celował Pepe, lecz piłka przeszła obok prawego słupka. Za trzecim podejściem "twierdza" Lecha padła po akcji lewą stroną. Piłki nie zdołali wybić Wojtkowiak, Murawski, ani nawet bezbłędny do tego momentu Arboleda. W końcu Flores zagrał przed bramkę do Pepe, który ręką skierował piłkę do siatki (z asekuracją nie zdążył Djurdjević). Protesty Arboledy na nic się zdały. Arbiter zaliczył to trafienie. Kibicom Lecha próbował poprawić nastroje Lewandowski, ale po podaniu Stilicia nie trafił na bramkę z 14 m. Była to pierwsza ofensywna akcja Polaków w II połowie.Tuż po tym ataku Lecha Marino dokonał drugiej zmiany: za Pepe wszedł Isla. Poznańska lokomotywa próbowała wejść na równie wysokie obroty, jak na początku meczu. Nie udawało się. Piłka była częściej po stronie Włochów. Na ostatnie 20 minut Franz Smuda posłał do boju Jakuba Wilka (za Injacia). Zaraz po tej zmianie nasze mogło być ponownie na wierzchu, jednak po wrzutce Stilicia z wolnego Arboleda nie sięgnął piłki, a był bliski uprzedzenia Belardiego. Marino wyczerpał limit zmian już 13 minut przed końcem, wpuszczając Lukovicia za Pasquale. Marzenia "Kolejorza" o awansie do 1/8 mógł rozwiać w 84. min Asamoah (po stracie Murawskiego), lecz naszych uratowała poprzeczka. Po tym zdarzeniu za Wojtkowiaka na boisku pojawił się Kikut. Wszyscy Polacy w Udine czekali na cud, kolejny zwycięski horror według scenariusza mistrza Smudy. Mógł go zapewnić Lewandowski (w 87. min trafił w boczną siatkę). Zamiast tego mieliśmy bramkę na 2:1 strzeloną przez Di Natale po koszmarnej stracie Kikuta. Kapitan Udinese przejął piłkę i w sytuacji sam na sam nie pomylił się. Michał Białoński, Udine 1/16 Pucharu UEFA Udinese Calcio - Lech Poznań 2:1 (0:1) 0:1 Rengifo (12. z podania Stilicia), 1:1 Pepe (56. z podania Floresa), 2:1 Di Natale (90. + 1 z podania Asamoah). Udinese: Belardi - Zapata, Domizzi, Pepe (63. min - Isla), Pasquale (77. min - Lukovic), Coda, Asamoah, Inler, D'Agostino, Di Natale, Quagliarella (46. min - Flores). Lech: Turina - Wojtkowiak (83. min - Kikut), Arboleda, Bosacki, Djurdjevic, Lewandowski, Injać (70. min - Wilk), Bandrowski, Murawski, Stilić, Rengifo. Sędziował: Bernie Raymond Blom (Holandia). Żółta kartka: Belardi (Udinese)Widzów: 13 000. Pierwszy mecz - 2:2. Awans: Udinese Calcio.