Z tymi zawodnikami, którzy w regatach kwalifikacyjnych w Poznaniu nie wywalczyli awansu do igrzysk w Pekinie, spędził ponad dziesięć lat. - Nie potrafię odpowiedzieć czy był to wypadek przy pracy, czy po prostu zadecydował wiek - mówi Broniec, który obecnie jest na emeryturze. - Na temat przyszłości naszych dwukrotnych mistrzów olimpijskich najlepiej, żeby wypowiedzieli się fachowcy m.in. od ludzkich organizmów - powiedział. - Brzydko mówiąc mogło dojść po prostu do zmęczenia materiału. Obaj zawodnicy mają za sobą lata ciężkiej pracy i uciążliwego zbijania wagi. Nie rozmawiałem jeszcze z żadnym z nich. Być może spotkam się z Robertem Syczem w piątek. Będę na przystani stołecznego MOS-u. On wie o tym. Może podjedzie. Jerzy Broniec nie będzie udzielał rad Syczowi czy ma kończyć karierę, czy trenować dalej. - Nigdy tego nie robiłem. Zawodnicy o tym wiedzą najlepiej. Na pewno Sycz z Kucharskim jeszcze przez dwa- trzy lata nie będą mieli sobie równych w kraju. Nie mam co do tego wątpliwości. Mamy solidną grupę młodych wioślarzy w tej specjalności. Może należałoby stworzyć grupę z mistrzami olimpijskimi? Nikt tak trenerowi nie pomoże jak doświadczony sportowiec. Nikt też tak jak on nie wprowadzi młodego zawodnika do sportu. Trener Broniec nie zgadza się ze sportowym powiedzeniem, że "jesteś tyle wart ile pokazałeś w ostatnim meczu, a Sycz z Kucharskim ostatnie dobre spotkanie rozegrali na torze olimpijskim w Atenach w sierpniu 2004 roku." - Wówczas sportowcy powinni odchodzić u szczytu kariery - uważa Jerzy Broniec. - Życie jednak przynosi zupełnie inne rozwiązania. Oni chcieli jeszcze raz powalczyć o olimpijski laur i chwała im za to. W pewnym okresie cyklu olimpijskiego 2004-2008 było trzech kandydatów do miejsca w dwójce podwójnej wagi lekkiej. W 2005 roku Paweł Rańda zastąpił kontuzjowanego Tomasza Kucharskiego. Brązowy medal mistrzostw świata w Gifu był poważnym argumentem do brania pod uwagę jego kandydatury. - W pewnym momencie trenowało trzech bardzo dobrych zawodników - powiedział Jerzy Broniec. - Jednak jeden z nich mnie oszukał. Inaczej realizował zadania w klubie, które mu zlecałem. Pracował przede wszystkim tak, żeby wygrać wewnętrzną rywalizację. Od stycznia 2007 roku Broniec nie pracował już z Syczem i Kucharskim. - Trenowałem wówczas nasze zawodniczki wagi lekkiej. Byłem w Wałczu i mogłem obserwować jak ćwiczą nasi mistrzowie olimpijscy. Robili to z ogromnym zaangażowaniem. Pod tym względem nie można im niczego zarzucić. Jerzy Broniec jest trzykrotnym olimpijczykiem (1968, 1972 i 1976). Startował m.in. z Alfonsem Ślusarskim w dwójce bez sternika. Teraz jest na emeryturze i zajmuje się wychowaniem wnuków, co - jak twierdzi - jest zajęciem bardzo trudnym oraz odpowiedzialnym jak praca trenera.