Włoch, zaraz po etapie, został bowiem udekorowany żółtą koszulką, jednak po kilku minutach musiał ją oddać Wouterowi Weylandtowi z Quick Stepu. Belg, drugi w klasyfikacji generalnej Holender Max van Heeswijk i Bennati mają identyczny czas, a w takim wypadku liczy się suma miejsce na poszczególnych etapach. Weylandt w poniedziałek był trzeci, a we wtorek drugi, van Heeswijk pierwszy i ósmy, a kolarz Lampre 172. (leżał w kraksie na ostatnich kilometrach) i pierwszy. - Jestem rozczarowany, ale na kolejnych etapach powalczę jeszcze o żółtą koszulkę - powiedział Włoch, który w zeszłym sezonie dwa razy był najszybszy podczas Tour de Polgne. Jak wyglądał etap z jego perspektywy? - Był krótki (119,6 km), ale ciężki. Wszystko z powodu bardzo silnego wiatru - stwierdził Bennati. - Drużyna nie rozprowadza mnie szczególnie na finiszu. Chłopcy wcześniej dają z siebie wszystko, a na ostatnich metrach, sam się martwię o siebie. We wtorek dobrze wszedłem w ostatni zakręt, po którym znalazłem się na prowadzeniu, a następnie trzymałem koło van Heeswijka - dodał. Bennati w tym roku startował w Tour de France i kilka razy był nawet w czołówce etapu. Czy dla niego bardziej liczą się te pozycje, czy też zwycięstwa w Polsce? - Zajęcie dobrych miejsc na Tour de France, najważniejszym wyścigu na świecie, to świetny wynik, ale ani razu nie wygrałem etapu. Dlatego zwycięstwo w Polsce również jest ważnym wydarzeniem - stwierdził. Jakie plany ma teraz grupa Lampre? - Będę się starał jak najlepiej pojechać na pozostałych płaskich etapach i wywalczyć żółtą koszulkę, a w górach ma ją "przejąć" mój kolega z zespołu Alessandro Ballan - powiedział Bennati. Paweł Pieprzyca, Elbląg <a href="http://czeslawlang.blog.interia.pl/">Blog Czesława Langa tylko w INTERIA.PL</a>