Dzisiaj chciałbym poruszyć nie mniej ważny temat, a mianowicie wizytę przedstawicieli prawa na Miodowej w Warszawie, podczas której skopiowano dokumenty licencyjne wielu klubów, które we wrocławskiej prokuraturze zostaną dokładnie zlustrowane jeśli chodzi o zgodność z wymogami prawa licencyjnego. Tajemnicą poliszynela jest, że wiele klubów jest zadłużonych po uszy (do ZUS-u, Izby Skarbowej i podmiotów PZPN) i tylko dzięki "wyjątkowej, bezinteresownej łaskawości" Komisji Licencyjnej uzyskało prawo do ligowych występów. Oczywiście, jak zwykle w takiej sytuacji większość przedstawicieli mediów publicznych domaga się dymisji Listkiewicza, w której widzą jedyną deskę ratunku na poprawę wizerunku naszej skopanej. Podobne, "medialne stanowisko" obserwowaliśmy niedawno, kiedy nastąpiły aresztowania kilku rozprowadzaczy i jestem pewny, że już niedługo, będziemy świadkami identycznych reakcji , kiedy to Organa Ścigania zajmą się kulisami sprzedaży (słynny stumilionowo - dolarowy kontrakt, za który ponoć nikt nie wziął prowizji???) praw telewizyjnych z meczy ligowych do Canal+ i reprezentacji do TVP na okres 2002-6. Pozwolę sobie na zaprezentowanie nieco innego stanowiska, bowiem uważam, że żyjemy w państwie demokratycznym i należy za wszelkie nieprawidłowości w polskiej piłce najpierw rozliczyć ludzi bezpośrednio odpowiedzialnych za zaistniałą sytuację, a następnie - jeśli będą dowody - pociągnąć do odpowiedzialności prezesa. Przecież nie można żądać "głowy" premiera rządu RP za nieprawidłowości w ministerstwie - na przykład - zdrowia , tylko dymisji ministra - chyba, że szef resortu przedstawi niezbite dowody na ingerencje premiera , która w konsekwencji doprowadziła do nie prawidłowego funkcjonowania ministerstwa. Oczywiście wina Listka jest ewidentna , jeśli chodzi o dobór najbliższych współpracowników i usprawiedliwione nieobecności (rozległe obowiązki w FIFA i UEFA) na Miodowej, jednak nie może to być pretekstem do postawienia zarzutów przestępczych prezesowi - chyba, że ludzie zamieszani w nieprawidłowości, przedstawią dowody na Listkiewicza, jako współodpowiedzialnego lub współwinnego. Tak więc, jeśli chodzi o sprawy sędziowskie, to (z końcowym wnioskiem poczekajmy do zakończenia prokuratorskiego postępowania) nie słyszałem, by zdymisjonowany prezes Polskiego Kolegium Sędziów pan Hańderek, obarczył w jakiejkolwiek kwestii winą za sędziowsko - obserwatorski skandal - prezesa Michała Listkiewicza . Natomiast, co dotyczy przekrętów licencyjnych, to sprawa wygląda podobnie, z tą tylko różnicą, że główni , odpowiedzialni za sprawy licencyjne decydenci związkowi, panowie Eugeniusz Kolator i Zbigniew Sadowski nabrali wody w usta i nie starają się nawet wytłumaczyć publicznie z "licencyjnej wizytacji" wrocławskiej prokuratury - w efekcie czego ponownie pojawiło się dyżurne hasło: Listkiewicz musi odejść. Specyficznemu smaczkowi (czytaj smrodkowi) w tym temacie dodało oświadczenie Zbigniewa B., na Wydziale Dyscypliny z którego wynika, że Stowarzyszenie Widzew tak naprawdę, to... uwaga, uwaga - wypowiedź jest nagrana na taśmie magnetofonowej - nielegalnie występowało w II-go ligowych rozgrywkach , bo licencje nieprawidłowo scedowano , a mecze na widzewskim stadionie, rozgrywano tylko dlatego, że PZPN wyznaczał terminy spotkań i przysyłał sędziów do ich prowadzenia. Na dodatek, Zbigniew B. oskarża PZPN za całą tę aferę, zapominając podać nazwiska konkretnych decydentów i przemilcza "drobny fakt": z protokółu wynika, że w dniu 30 sierpnia 2004 roku, a więc kiedy podejmowano w Łódzkim OZPN-ie decyzję licencyjną, w roli pełnomocnika Widzewa wystąpił mój przyjaciel z boiska, popularny Zibi - który wówczas był członkiem Zarządu PZPN. Już niedługo będziemy mieli powtórkę z rozrywki, kiedy to będą wyjaśniane sprawy "opylań" różnego rodzaju praw związanych z polską piłką. By uprzedzić medialne żądania o odejściu Listkiewicza, zaproponuję kilku niekumatym w sprawach prawnych pismakom, którym demokracja myli się z zamordyzmem, by najpierw w swoich redakcjach przesłuchali na tę okoliczność byłego wiceZibiego, a dopiero później, gdy ewentualnie puści On farbę, że za tymi przekrętami stał Listek , wyciągnęli odpowiednie wnioski. Na zakończenie wątek osobisty, czyli moja odpowiedz na oświadczenie byłego prezesa Wisły Janusza Basałaja w sprawie moich dyletanckich felietonów. W związku z tym, chciałbym cię Januszku bardzo serdecznie przeprosić, za tekst pt: "Odbasałaić Wisłę" w którym ostrzegłem (na wieść o Twoim zatrudnieniu ) właściciela "Białej Gwiazdy", że jeśli nie pozbędzie się z Reymonta Ciebie i Twojego brata, to nastąpi początek końca europejskich marzeń krakowskiego klubu. Mnie osobiście takie stanowisko Janusza, którego ze względu na dyletanctwo nie szanuję, ale ze względu na umiejętność wciskania kitu "komu trzeba", podziwiam, nie dziwi, bowiem przyjacielskie stosunki jakie od stumilionowego kontraktu utrzymuje były "kanałowy szef sportu" z "pezetpeerowskim opylaczem" musiały "zaowocować obfitym wydojeniem z mamony" z kasy Bogusława Cupiała i dlatego teraz obserwujemy masową wyprzedaż zawodników z drużyny Mistrza Polski. Jan Tomaszewski W związku z obraźliwymi tekstami komentarzy dotyczących felietonów Jana Tomaszewskiego, uprzejmie informujemy, że nie będziemy publikowali anonimowych komentarzy, w których zamiast merytorycznej dyskusji, będą zawarte wyzwiska, pogróżki i obraźliwe epitety pod adresem naszego współpracownika. Jeśli ktoś z zainteresowanych czuje się pokrzywdzony tekstem Jana Tomaszewskiego, ma prawo dochodzić sprawiedliwości drogą prawną. Jednocześnie informujemy, że zamieścimy każdy, nawet najbardziej drastyczny komentarz, ale pod warunkiem uprzedniego sprawdzenia danych osobowych autora, by pan Jan Tomaszewski mógł dochodzić swoich praw w sądzie powszechnym. PS. Najważniejsze wydarzenia z Idea Ekstraklasy (bramki, akcje, kontrowersje) możesz śledzić w serwisie http://magazynligowy.interia.pl/