"Krytyka, która spada na syna w Argentynie rani nie tylko jego, ale i całą rodzinę" - powiedziała Celia Cuccitini. Matka Leo Messiego zaatakowała też ostro pierwszy klub syna, który, gdy chłopak miał 11 lat, nie dał pieniędzy na kurację hormonem wzrostu. "Dlatego Newell's Old Boys w ogóle dla mnie nie istnieje" - wyjaśniła i dla kontrastu ostentacyjnie podziękowała Barcelonie, mówiąc, że "za to co zrobił dla syna kataloński klub, na zawsze pozostanie w naszych sercach". Właściwie nie ma w tych słowach nic nowego. Poza tym, że powiedziano głośno, to, co wszyscy myśleli od lat. Matka Messiego wybuchła jednak złością pierwszy raz. Zwykle jej syn starał się łagodzić konflikty. Powtarzał, że na zawsze pozostanie wiernym fanem Newell's Old Boys, a gdy kilka lat temu wybierał dla kogo ma grać, nie miał najmniejszych wątpliwości, że dla Argentyny. A przecież federacja hiszpańska zabiegała o niego bardzo mocno. Sprawa jest w zasadzie prosta. Prowadzona przez Diego Maradonę drużyna narodowa gra źle. Niedawno doznała kolejnego upokorzenia w sparingu z reprezentacją Katalonii, przegrywając 2-4. Messi w tym meczu nie grał, ale jego postawa w koszulce albiceleste odbiega daleko od poziomu prezentowanego w Barcelonie. Dlatego w Argentynie nazywają Messiego ironicznie "Katalończykiem", sugerując, że o rodzinnym kraju dziś wie już bardzo niewiele. Po tym, kiedy na mundialu klubów zdobył zwycięską bramkę dla Barcy w meczu z Estudiantes La Plata, ulice kilku miast Argentyny zaroiły się od napisów "Judasz" i "zdrajca". W całym tym kibicowskim obłędzie wywołanym słabą grą drużyny narodowej nie brakuje ludzi rozsądnych, którzy konflikt łagodzą. Już w 2007 roku, podczas Copa America trener reprezentacji Argentyny Alfio Balsile po golu Messiego w meczu z Meksykiem powiedział, że tak strzela tylko czysty geniusz. "Po tym, co zrobił Leo, trzeba by już zamknąć stadion" - dodał. Większość piłkarskich autorytetów nawołuje do tego, by dać Leo szansę i czas stania się tym samym piłkarzem w drużynie narodowej, którym jest w klubie z Katalonii. Niektórzy wskazują, że 22-latek jest za młody, by unieść ciężar liderowania Albicelestes. Bardziej konkretni twierdzą, że Maradona ustawia go zbyt daleko od bramki. Gdy Pep Guardiola nakazuje Messiemu grę jak najbliżej pola karnego, selekcjoner Argentyny pozwala, by tracił siły w okolicy linii środkowej. "Zrobię, co będę mógł, by i w drużynie narodowej Leo grał jak numer 1 na świecie" - obiecuje Maradona. Kibice czekać jednak nie chcą. Argentyna, od lat 30. XX wieku jeden z najbogatszych krajów świata, w 2002 roku przeżył gospodarczą zapaść, która doprowadziła do ogłoszenia niewypłacalności państwa. Ludzie borykający się z kryzysem oczekują, że trudne lata osłodzi im drużyna narodowa. A ta od dwóch dekad wyłącznie przegrywa. Kibice nabrali więc przekonania, że to wina braku aspiracji piłkarzy żyjących w Europie po królewsku. Ich zdaniem opływającym w sławę i miliony gwiazdorom nie chce się wysilać dla ojczyzny. Te zarzuty dotyczą, rzecz jasna, nie tylko Messiego, także innych graczy występujących w zagranicznych klubach. Napastnik Manchesteru City Carols Tevez tak się wściekł za ostrą krytykę w ojczyźnie, że rozważa zakończenie gry dla reprezentacji. Messi reagował spokojniej. Przemilczał krytykę, uparcie tłumacząc, że gra w koszulce biało-niebieskiej jest dla niego najważniejsza na świecie. Tak samo zachowywał się ojciec piłkarza i jego menedżer. Słowa matki zszokowały Argentynę nie ze względu na ich treść, ale na podejrzenie, że dostała na to pozwolenie od syna. Czyżby Leo Messi tracił naturalną spolegliwość i szykował się do wkroczenia na wojenną ścieżkę? Choć mało to prawdopodobne, nie wydaje się jednak absolutnie wykluczone. A przecież wszyscy rozsądni ludzie w Argentynie liczą, że na mundial do RPA Leo poleci zmotywowany, a nie nadąsany. W Argentynie i na całym świecie. Legendarny włoski bramkarz Dino Zoff przyznaje się publicznie, że piłkarza Messiego po prostu kocha. Nie tylko za wielką sportową klasę, ale też za skromność i pokorę. Te właśnie cechy Argentyńczyka zjednały mu miliony wielbicieli. Otwarty konflikt byłby samobójczy dla obu stron. DYSKUTUJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA JEGO BLOGU Czytaj też: Messi wkurzył się, bo nazwali go zdrajcą Messi: Potrzebuję jedynie mistrzostwa świata