Kosowski nie jest dla mnie piłkarskim wzorem. Raczej wzorcowym przykładem jak zaprzepaszcza się niezwykły sportowy talent. Głupawe wypowiedzi, takie same zachowania i balangi - tym zajmował się zwykle poza grą w piłkę nie kryjąc przesadnie, że stereotyp lenia zupełnie mu nie uwłacza. Mimo to w kadrze zagrał aż 50 razy. Słynna była jednak historia jego kuriozalnego występu na mundialu w Niemczech, gdzie wyszedł na kilka minut meczu z Ekwadorem, ale głównie ślizgał się i przewracał, a potem tłumaczył jak dziecko, że na mecz swojego życia źle dobrał "kołki". Dlatego dziwnie się czuję dziś w obliczu sukcesu kogoś takiego. Kogoś, kto nie potrafił odnaleźć się we wszystkich zagranicznych klubach: od Kaiserslautern, przez Southampton, Chievo i Cadiz, aż w końcu "trafił" na Cyprze za piątym razem. W styczniu 2008 Wisła postawiła na nim krzyżyk. Krzyżyk, który dziś, w obliczu okraszonego golem sukcesu Kosowskiego z Apoelem staje się krzyżem dla działaczy Wisły Kraków. Przez lata Kosowski wydawał się typem gracza, który urodził się, by grać w jednym klubie. Tym klubem była Wisła. Nie będę sięgał do prehistorycznego roku, 2003 kiedy jego wspaniała postawa w parze z Żurawskim zaprowadziła Wisłę do IV rundy Pucharu UEFA i triumfów nad Parmą i Schalke, chcę przypomnieć, że zaledwie dwa lata temu, gdy po nieudanej wyprawie na Zachód wrócił do Krakowa mocno poobijany, natychmiast się odnalazł i zaczął grać jak z nut. Zimą Wisła nie zrobiła jednak nic, by go zatrzymać marząc o ściągnięciu bez porównania droższego Jacka Krzynówka (co, jak wiemy, się nie udało). To był taki piłkarski paradoks. Gdybym w tamtym czasie jednego z nich miał polecić stu klubom, wszędzie poleciłbym Krzynówka, ale klubowi z Krakowa polecałbym jednak Kosowskiego. Rozmawiałem o tym z Mauro Cantoro, który opowiadał mi ile Kosowski znaczył w szatni Wisły. Argentyńczyk mówił, że wielu z kolegów skoczyłoby za nim w ogień. Działacze Wisły widzieć tego nie chcieli, więc oddali Kosowskiego do Cadizu za darmo! Z nim piłkarz spadł do III ligi hiszpańskiej, ale potem został odsprzedany Apoelowi za 2 mln euro! Wisła straciła więc i zawodnika i pieniądze. A wczoraj okazało się, że jeszcze coś, kiedy Kosowski wprowadził Cypryjczyków do Champions League. Kiedyś, gdy rozmawiałem z Bogusławem Cupiałem zarzekał się, że Liga Mistrzów w Krakowie to jego największe sportowe marzenie. Na razie będzie mu musiało wystarczyć oglądanie w niej jednego "swojego" piłkarza. A Kosowski ma prawo poczuć się jak pracownik uznany za zbędnego, który byłemu pracodawcy zagrał na nosie. Dla nas wszystkich, to jednak satysfakcja wątpliwa. Czytaj także: <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/liga-mistrzow/news/gol-kosy-dramatyczny-mecz-i-sukces-polakow,1358595">GOL "KOSY", DRAMATYCZNY MECZ I SUKCES POLAKÓW!</a> <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/liga-mistrzow/news/jestesmy-malym-klubem-o-wielkim-sercu,1358836,103">"JESTEŚMY MAŁYM KLUBEM O WIELKIM SERCU"</a>