"Rewolucja czy ewolucja?" - pyta dziennik "Marca", przypominając, że 12 miesięcy temu Barca poległa w Madrycie 1:4, a latem dokonała tylko korekt w składzie. Odeszli Ronaldinho i Deco, przyszli Pique i Dani Alves, reszta kadry pozostała bez zmian. Nowy trener Pep Guardiola pozbierał drużynę i tchnął w nią nową jakość, wykorzystując potencjał Iniesty, Messiego, Xaviego, Henry'ego, Toure, Puyola, Marqueza - czyli tych, którzy w klubie są od dawna. Ale zaledwie 26 proc. głosujących w internetowej ankiecie hiszpańskiego dziennika uważa, że obecny Real ma piłkarzy, na których można zbudować nową, znacznie silniejszą drużynę (Casillas, Robben, Raul, Huntelaar, Diarra, Sergio Ramos, Pepe itd.). Zdecydowana większość (74 proc.) opowiada się za rewolucją w kadrze królewskiego klubu. Przypominają, że miarą kryzysu w Realu nie jest sobotnia porażka z Barcą, ale pięć kolejnych lat, w których drużyna ani razu nie przebiła się przez 1/8 finału Champions League. W Europie dziewięciokrotny zdobywca Pucharu Mistrzów zmienił się w przeciętniaka, którego nie boi się już nikt. Porównanie do sytuacji Barcy sprzed roku jest więc nieuprawnione, bo drużyna z Katalonii, choć zeszły sezon w lidze miała fatalny, w Champions League dotarła do półfinału, który przegrała jedną bramką z Manchesterem Utd (0:0 i 0:1). Prawdopodobnie wszyscy madryccy rewolucjoniści głosować będą na Florentino Pereza jako nowego prezesa (wybory za miesiąc). Potężny przedsiębiorca, twórca koncepcji galaktycznej, któremu Madryt zawdzięcza Figo, Zidane'a, Beckhama, Owena czy Ronaldo, jeszcze oficjalnie swojej kandydatury nie zgłosił. Ale już od miesięcy trwają spekulacje, kogo sprowadzi do Madrytu. Padają nazwiska Kaki i Cristiano Ronaldo, o których klub zabiega bez efektu od lat. Wszyscy socios będą nasłuchiwali, kogo Perez wymieni, bo on nigdy nie złamał danego fanom słowa. Gdy obiecywał piłkarza, zawsze sprowadzał go na Bernabeu, inna sprawa, co z tego potem wynikało. Przez trzy lata Perez zdobył dla Realu siedem trofeów, w tym w 2002 roku galacticos wygrali Champions League, ale przez kolejne trzy drużyna popadała w coraz głębszy kryzys zakończony dymisją prezesa na początku 2006 roku. Co przyniesie najbliższa przyszłość najbogatszemu klubowi na świecie? Fani Realu pocieszają się, że z sobotniej klęski płyną przynajmniej wnioski oczywiste. Drużyna Juande Ramosa, która między meczami z Barceloną straciła w 18 kolejkach ligowych zaledwie dwa punkty, jest dobra na Recreativo, Malagę, najwyżej na Valencię i Sevillę. Światowy poziom, na którym są Barcelona, albo Liverpool, jest zdecydowanie poza jej zasięgiem. 2:6 z odwiecznym rywalem było bolesną lekcją, która jednak uświadomiła klubowi, jak daleko uciekła mu piłkarska Europa. A więc jednak rewolucja? PS. W sezonie 1930-31 6:0 w Madrycie wygrało Athletic Bilbao. W 1974 roku była jeszcze porażka 0:5 z Barceloną. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=1700751">DYSKUTUJ NA BLOGU DARKA WOŁOWSKIEGO</a> <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/aktualnosci/news/historia-wojny-real-barca,1299826">WOŁOWSKI O HISTORII GRAN DERBI</a>