Niedawno szef Barcelony Joan Laporta zarzucił prezesowi Realu, że psuje rynek dając w czasach kryzysu 65 mln euro za Kakę. Tyle, że pół roku wcześniej Milan mógł dostać za Brazylijczyka dwa razy więcej (od MC), więc i tak Florentino Perez zrobił chyba niezły interes. Zresztą, kto bogatemu zabroni? Czy David Villa jest wart 37 mln euro? Rok temu Valencia nie puściła go do Madrytu za 50 mln. Tyle według prasy hiszpańskiej dawał poprzednik Pereza Ramon Calderon. To chyba najlepszy dowód, że najlepsze biznesy robi się właśnie w kryzysie. Perez zaoszczędzi więc kolejne 13 mln, a poza tym spełni inną obietnicę daną socios - skład nowej, galaktycznej drużyny ma być w jak największym stopniu oparty na graczach z Hiszpanii. Transfer Villi nie jest jeszcze oficjalny, na razie pisze o nim madrycka prasa, ale sprawa wygląda prawdopodobnie. Valencia ma ponad pół miliarda długu. Co zrobi Perez z zaoszczędzonymi na Villi 13 mln euro? Dołoży pewnie z 60 i przeznaczy na Cristiano Ronaldo. Być może padnie więc wreszcie transferowy rekord świata z 2001 roku, gdy Florentino sprowadził na Bernabeu Zinedine'a Zidane'a (za 65 mln dol, czyli wtedy jakieś 73 mln euro). Perez w odróżnieniu od Calderona nie stoczy wojny z Manchesterem, mówi, że ceni Ronaldo, ale jeszcze bardziej przyjaźń z MU i Fergusonem. Znaczy to tyle, że obrał strategię właściwą. Calderon chciał zmusić Aleksa, Perez grzecznie go poprosi i może cel osiągnie. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=1725543">PRZECZYTAJ CAŁY TEKST I DYSKUTUJ NA BLOGU DARKA WOŁOWSKIEGO</a> Czytaj też <a href="http://sport.interia.pl/raport/transfery/news/kolejny-transfer-realu,1320844">KOLEJNY TRANSFER REALU</a>