W 2008 roku był piąty, choć został mistrzem Europy i najlepszym graczem turnieju w Austrii i Szwajcarii. A potem trzy razy - trzeci, mimo iż w 2009 i 2011 wygrywał z Barceloną Puchar Europy, a w 2010 zdobył z Hiszpanią tytuł mistrza świata. Numerem 1 w minionym roku rzeczywiście był Leo Messi dystansując konkurencję bardziej zdecydowanie niż kiedykolwiek. Xavi? Zanosi się na to, że dołączy do grona tych wybitnych graczy, którzy nigdy nie zostaną wyróżnieni "Złotą Piłką". Dlaczego urok plebiscytów jest aż tak powszechny? Wykorzystują one pewną ułomność natury ludzkiej - kibice tak bardzo chcą mieć bohaterów jednostkowych, że nie mogą oprzeć się pokusie, by szukać ich nawet w sportach zespołowych. Kiedy w 1956 roku Gabriel Hanot poprosił kolegów z "France Football", by zagłosowali na piłkarza roku w Europie, nie mógł przypuszczać, że niewinna, redakcyjna zabawa rozrośnie się niczym monstrum. Przez regulamin przepadali najlepsi Aż do 1995 roku wybierano najlepszego gracza Europy, przez kolejne 12 lat nr 1 w ligach europejskich, by w końcu dopuścić do głosowania na wszystkich. Niuanse regulaminowe pozbawiły nagrody najwybitniejszych graczy w historii Pelego i Maradonę, co z pewnością jest mniej bolesne dla samych piłkarzy, niż dla organizatorów plebiscytu. Gdyby na podstawie "Złotej Piłki" wyciągać wnioski na temat historii piłki, byłyby one i słuszne, i fałszywe. Alfredo di Stefano, Bobby Charlton, Eusebio, Gerd Mueller, Johan Cruyff, Franz Beckenbauer, Michel Platini, Marco van Basten zasługiwali na miano geniuszy, którym futbol zawdzięczał status sportu nr 1. Byli jednak tacy laureaci plebiscytu jak Igor Biełanow nijak mający się do legend. W 1986 roku bezdyskusyjnym królem był Maradona, wyróżnienie dla Ukraińca było wręcz kuriozalne, zwłaszcza, że na mundialu w Meksyku do półfinału doszły aż trzy drużyny z Europy (Francja, Niemcy i Belgia). ZSRR przepadło już w 1/8 finału. Dziś tych dylematów nie ma. Można głosować na wszystkich najlepszych, a jednak kontrowersji wcale nie ubyło. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że głosujący selekcjonerzy oraz kapitanowie drużyn narodowych, a także korespondenci "France Football" bardzo różnie rozumieją plebiscyt. Dla jednych jest to wybór gracza, którego chcieliby u siebie w zespole, dla innych tego, co najwięcej osiągnął w minionych 12 miesiącach, jeszcze inni wyróżniają kolegę z drużyny, albo nie mogą się oprzeć medialności kandydatów. Z tego chaosu: opinii, podejść i gustów "rodzi" się laureat najbardziej prestiżowego plebiscytu. W minionym roku był nim 24-letni Messi. Argentyńczyk odebrał wyróżnienie trzeci rok z rzędu i jak przewiduje inny trzykrotny laureat Johan Cruyff zdobędzie je, co najmniej kolejne trzy razy. Trzech graczy przed nim wygrywało plebiscyt trzykrotnie (Cruyff, Platini i van Basten), osiągali to jednak u schyłku kariery. Messi wciąż jest na fali wznoszącej, a to znaczy, że 7 lat starszy Xavi Hernandez jest właściwie bez szans. Cokolwiek wygra Barcelona, zawsze pójdzie przede wszystkim na konto zdecydowanie bardziej medialnego Argentyńczyka. To przecież on zdobywa decydujące gole. Jak docenić Xaviego? Aby docenić Xaviego trzeba czegoś więcej, niż zerknięcia na tablicę wyników. Nie jest łowcą bramek, czy artystą dryblingu, nie posiada cech łatwych w odbiorze dla masowego, futbolowego konsumenta. Ma jednak nieprawdopodobną wyobraźnię przestrzenną i system operacyjny w mózgu pozwalający mu działać na boisku z chirurgiczną konsekwencją i precyzją. Gdyby rozebrać sposób gry Barcelony na czynniki pierwsze, bazowy okazałby się impuls przepływający z głowy Xaviego do nóg Messiego. Szalony wydałby się nam zapewne każdy, kto ośmieliłby się kwestionować zwycięstwo Leo w głosowaniu na najlepszego piłkarza na świecie w 2011 roku. Zdobywał gole we wszystkich rozgrywkach, w których udział wzięła Barcelona. Im ważniejszy był mecz, tym jego rola rosła. W sześciu spotkaniach finałowych rozegranych przez zespół Pepa Guardioli (w Pucharze Króla, Lidze Mistrzów, Superpucharze Hiszpanii, Superpuchrze Europy i na mundialu klubów) trafił do siatki aż 7 razy. Tylko w tym pierwszym się nie udało i Barca przegrała puchar kraju z Realem Madryt. Ale jeśli za 10 lat, gdy Messi skończy karierę, spojrzymy na wyniki plebiscytu FIFA i "France Football", mimo wszystko wydadzą nam się one w jakimś stopniu kuriozalne. Okaże się bowiem, że Argentyńczyk będzie miał siedem "Złotych Piłek", a pracujący na niego Xavi ani jednej. Cóż, Hiszpan ma przywilej grać z Messim, ale też w jakimś sensie pecha. Sam to rozumie i akceptuje uznając, że w jego karierze "plebiscytowej" los kazał mu stawać w szranki z graczem wszech czasów. Realne zyski z tej "rywalizacji" są jednak dla obu stron nie do przecenienia. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=2189370">Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu</a>