Liga Mistrzów to nie jest duma szwedzkiego giganta. Specjaliści od Serie A żartowali sobie nawet uszczypliwie, że nogi Zlatana robią się ołowiane, gdy do jego uszu dobiega hymn Champions League. To, co innych, nawet mniej zdolnych tak mobilizuje, jemu zupełnie plącze zwoje mózgowe. Dowodów jest sporo. Dla Juventusu zdobył raptem trzy gole w 19 spotkaniach w Champions League, dla Interu sześć w 22. Do wczoraj nie trafił jednak ani razu w fazie pucharowej najważniejszych klubowych rozgrywek. Kompleks przełamał w chwili, gdy jest w słabej formie, a drużyna i tak bardzo go potrzebuje. Dlatego wszyscy w Katalonii sądzą, że będzie już tylko łatwiej. To pierwszy znaczący gol Szweda dla Barcy w rozgrywkach Champions League. Wcześniej zdobył tylko bramkę z Rubinem na Camp Nou przegranym 1-2. Teraz jest wreszcie powód do dumy, choć gdyby sytuację sam na sam z Lehmannem zmarnował, automatycznie zmieniłby się w antybohatera. Raz uderzył w bramkarza, raz do siatki i Barca zabrała ze Stuttgartu remis na wagę złota. Obrońcy tytułu pozostawili po sobie mętne wrażenie. Wciąż potrafią trzymać piłkę w nieskończoność, ale wymieniają ją w zwolnionym tempie. Barca zagrała chwilami bardzo słabo. Na początku kiepsko spisywali się wszyscy, przez co tylko cudem Stuttgart nie prowadził nawet 3-0. Ale nawet później, gdy dominacja gości była już zdecydowana, bohaterami byli Valdes i Pique, a nie gracze ofensywni. Thierry Henry sprawiał wrażenie zawodnika, który na tym poziomie nie jest już w stanie wnieść do gry niczego. Zlatan Ibrahimović, statyczny tak samo jak we wszystkich ostatnich meczach, nie potrafił wygrać indywidualnego pojedynku, uciec obrońcom, stał tyłem do bramki i oddawał piłkę pomocnikom. Nawet najlepszy piłkarz świata Leo Messi robił rajd raz na kwadrans, a jeszcze w grze obronnej w ogóle kolegom nie pomagał. Dlatego Barca cieszy się z remisu, uważa go za zasłużony, bo mogło być gorzej, gdyby sędzia podyktował karnego za rękę Pique, lub faul Marqueza. Marzący o obronie trofeum Katalończycy szukają dobrej wróżby wszędzie. Przypominają, że przed rokiem w pierwszym meczu 1/8 finały przegrywali w Lyonie 0-1. Wtedy uratował ich Henry. Teraz Zlatan. Droga do ćwierćfinału znów stoi otworem, tylko, że później trzeba będzie grać o dwie klasy lepiej. Kluczowy może być powrót Alvesa i Abidala, z nimi barcelońskie skrzydła wyglądają zupełnie inaczej. Liczba Zlatana 7. Tyle meczów zagrał w Lidze Mistrzów dla Barcelony. Dwa gole dają średnią lepszą niż w Juve i Interze. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/">DYSKUTUJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA JEGO BLOGU</a> CZYTAJ TAKŻE <a href="http://sport.interia.pl/raport/Barcelona-Real/news/niespodzianka-w-stuttgarcie-a-mogla-byc-wieksza,1443287">Stuttgart zremisował z Barceloną 1-1 - zobacz relację</a> <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/liga-mistrzow/news/barca-miala-wiele-szczescia-ze-nie-przegrala,1443412">"Barca miała wiele szczęścia, że nie przegrała"</a>