1 czerwca 2009 roku inżynier Manuel Pellegrini wstąpił na piłkarski Olimp. Tak przynajmniej mógł czuć się trener, który po pięciu latach sukcesów ze skromniutkim Villarreal przechodził do kolosa o nieograniczonych możliwościach. Real Madryt podpisał z nim kontrakt na dwa lata, ale Chilijczyk jest świadomy, że gdyby szósty rok z rzędu w 1/8 finału Champions League coś poszło nie tak, po rewanżu z Lyonem wróciłby do domu tylko po to, by się spakować. Cały kosmicznie kosztowny projekt Florentino Pereza podporządkowany jest jednemu celowi - niech tam Atletico, czy Sevilla wygrywa Puchar Króla, niech nawet Barca obroni tytuł w Primera Division, byleby w Champions League "galaktyczni II" dotrwali do ostatniego meczu. Nowe gwiazdy Ronaldo i Kaka opowiadają dziś wszystkim madryckim gazetom, jakie to jest niebywałe uczucie zdobyć Puchar Europy. Tak jakby w Realu nikt tego nie wiedział, a przecież w witrynach Santiago Bernabeu stoi dziewięć kopii wyśnionego trofeum. Raul Gonzalez zdobył je trzy razy, ale legendarnego kapitana coraz rzadziej o zdanie się pyta. Na razie wygląda na to, że jego następcą nie będzie Karim Benzema. Niedawny, największy gwiazdor Lyonu wywołał wielki entuzjazm wracając na stare śmieci. Prasa hiszpańska pełna była relacji ze spotkań, pozdrowień i wielkiego show wywołanego przez Francuza. Dziś Benzema usiądzie jednak na ławce, trzymając kciuki za swojego nowego kumpla Gonzalo Higuaina. Najlepszy strzelec drużyny w Primera Division zagra na szpicy u boku najskuteczniejszego gracza tej edycji Ligi Mistrzów Cristiano Ronaldo. Nawałnicą na bramkę Lyonu ma pokierować oczywiście Kaka. Real właściwie nie ma kłopotów - kontuzja Gutiego to jedyny problem, który jednak rozwiązuje Pellegriniemu sprawę środka pomocy. Zagrają tam dwaj gracze defensywni Xabi Alonso i Lass Diarra, a pomagać im będzie Esteban Granero, bo jego waga w zespole ostatnio bardzo wzrosła. Na bokach obrony Marcelo i Arbeloa, w środku Raul Albiol i Sergio Ramos, Garay ma zająć miejsce obok Benzemy na ławce rezerwowych. Zdaniem madryckiej prasy ta drużyna ma taką siłę, że może mierzyć się nie tylko z Lyonem, ale Barceloną, Chelsea i Manchesterem United. A przecież jeszcze tak niedawno na sam dźwięk nazwy "Lyon" fanom Królewskich cierpła skóra. W sezonach 2005-2006 oraz 2006-2007 Real dwa razy odwiedzał stadion Garland nie zdobywając nawet gola. Za każdym razem został zmieciony z powierzchni ziemi, ale z tamtego okresu w składzie Królewskich pozostali tylko Casillas, Raul, Guti i Ramos. Dziś czasy są już inne, siedmiokrotny mistrz Francji został zdetronizowany przez Bordeaux, a stan ducha gospodarzy najlepiej oddaje Cris, który mówi o grze na bezbramkowy remis. Brazylijski stoper uważa, że dla Lyonu najlepiej byłoby grać z kontry na Santiago Bernabeu, dla prasy hiszpańskiej jest to jednak dowód słabości dzisiejszego rywala. Na ławce Realu nie będzie kontuzjowanego Jerzego Dudka. Zastąpi go Adan. Polak może jednak przeżyć nieoczekiwaną przygodę na koniec pobytu w Madrycie. Gdyby dziś, grający swój 501 mecz w barwach Królewskich Iker Casillas został ukarany żółtą kartką, ktoś musiałby go zastąpić w rewanżu. A wtedy, kto wie: może w CV sławnego bramkarza pojawiłby się drugi triumf w Champions League? <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=1847264">DYSKUTUJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA JEGO BLOGU</a>