Wystarczyły cztery kolejki ligowe, by szefowie klubu z Poznania przekonali się, że Franciszek Smuda nie był jedynym problemem tej drużyny w ubiegłym sezonie. Po efektownym starcie, ostatni eksportowy zespół w Ekstraklasie, przegrał z kretesem dwa ligowe mecze z Polonią i Cracovią. Za trzy dni "Duma Wielkopolski" gra na wyjeździe rewanżowy pojedynek z Brugge o wejście do fazy grupowej Ligi Europejskiej, co będzie dla Jacka Zielińskiego i jego drużyny oczywistą cezurą. Jeśli po ubiegłorocznym sukcesiku w Pucharze UEFA gracze z Poznania poczuli się cokolwiek lepiej od krajowych rywali, niech opuszczą zadarte nosy zanim będzie za późno. Lekcję pokory odbiera także inny z ligowych potentatów - Legia Warszawa, który w dwóch ostatnich kolejkach wyszarpał średnim rywalom raptem jeden punkt. W obliczu porażki Lecha z Cracovią, ten punkt zdobyty tydzień temu na drużynie Oresta Lenczyka wyglądałby może okazalej, gdyby nie nieszczęście, jakie spadło na drużynę Jana Urbana w Wodzisławiu Śląskim. Drugi rok z kolei. I znowu jest lament nad zaprzepaszczonymi okazjami na gola, zamiast przytomnej refleksji, że za dumnym szyldem "Legia" stoją dziś piłkarze, którzy nie wyrastają ponad ligową przeciętność. Byłem na meczu z Broendby, gdy chłopaki Urbana zaprzepaścili swoje pucharowe szanse i odniosłem wrażenie, że jedynym graczem zdolnym pokierować tą drużyną jest Roger. Ale Roger kierować nią nie chce, Roger chce odejść, co zdaje się gwarantować drużynie z Łazienkowskiej więcej meczów takich jak ten w Wodzisławiu. Od Lecha i Legii lepsze są Lechia, Polonia Bytom i Ruch, a przecież więcej punktów zdobyła także Jagiellonia, która zaczęła rozgrywki od stanu "minus 10" i już wydobyła się ze strefy spadkowej. Ciekaw jestem ile jeszcze czasu młode strzelby ligi zawstydzał będzie dostojnie spacerujący po boiskach Tomasz Frankowski - najlepszy przykład, że rozum ma się w głowie, a nie w nogach. W przerwie meczu w Wodzisławiu dziennikarz Canal+ zapytał Szałachowskiego, co na jego miejscu zrobiłby "Franek", a ten prostodusznie przyznał, że pewnie zdobywałby gole. Dzięki bramce samobójczej na czele, bez strat pozostaje broniąca tytułu Wisła. Tyle, że na tym etapie mieliśmy wobec klubu z Krakowa poważniejsze plany. Mistrz miał toczyć decydujący bój o Champions League, a nie tylko wyrywać punkty w Gdyni. Swoją lekcję pokory Wisła odebrała jednak wcześniej od Legii i Lecha. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/" target="_blank">ZOBACZ INNE ARTYKUŁY DARKA WOŁOWSKIEGO I PODYSKUTUJ Z NIM NA ŁAMACH JEGO BLOGU</a>