Brazylia - Korea Płn 2-1 - czytaj relację Zaledwie 23 gole w 14 meczach, czyli średnia poniżej dwóch, to najgorszy wynik w historii finałów piłkarskich mistrzostw świata. Nasza tęsknota za ofensywną grą na pierwszym turnieju rozgrywanym w Afryce jest więc w pełni uzasadniona. Nie zaspokoili jej Brazylijczycy, którzy przez ponad godzinę grali z Koreą wolno i przewidywalnie, jakby nie interesowało ich nic więcej poza utrzymaniem piłki. Tylko Robinho i Maicon od czasu do czasu wykonywali coś brazylijskiego, najgorszy w drużynie był Kaka. Dobra nowina jest jednak taka, że bez kontuzji wytrwał na boisku 80 minut. W następnych meczach forma ma wzrastać tak, jak klasa rywali. Na konferencję prasową przed meczem trener Korei Płn przybył z oficerem politycznym. Gdy ktoś zadał pytanie czy to on, czy przywódca kraju ustali skład na Brazylijczyków, oficer nie pozwolił odpowiedzieć uznając, że to już tematy polityczne. Zapytano też o taktykę na najbardziej utytułowany zespół świata, a trener powiedział: "Zagramy tak, żeby nasz wielki wódz, był z nas zadowolony". Nikt nie potrafił jednak nawet ustalić, czy telewizja w Korei Płn w ogóle pokazuje finały afrykańskich MŚ. Zastanawiające jest jednak jedno: jak ludzie z tak biednego i odizolowanego kraju nauczyli się grać w piłkę. Zdyscyplinowani, ambitni, zorganizowani - potrafili nie tylko bronić, ale pokonać najlepszego bramkarza świata. Nie jest jednak oczywiste, czy to wystarczy, by zadowolić koreańskiego wielkiego brata. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego