Dziewięć kolejnych zwycięstw Bayernu w Bundeslidze jest dowodem, że Louis van Gaal dogadał się wreszcie z piłkarzami. W dodatku holenderski technokrata, który tak katastrofalnie zaczął pracę w Bawarii, nie ma dziś najmniejszych kłopotów. Bayern dogonił niepokonanego lidera z Leverkusen, wszyscy gracze są zdrowi, w ostatnim spotkaniu z Borussią Dortmund pierwszy raz od 3 października w podstawowym składzie wyszedł nawet Franck Ribery. Słynne bawarskie skrzydła (Ribery-Robben) mają dziś przenieść Bayern nad Fiorentiną, rewelacją z początku sezonu, która popada w stagnację i kryzys. Punkt zdobyty w pięciu ostatnich kolejkach Serie A zepchnął klub do środka tabeli. Drużyna, która potykając się z Liverpoolem i Lyonem przeszła fazę grupową Ligi Mistrzów we wspaniałym stylu (15 pkt), przeżywa poważne kłopoty. W sobotnim meczu z Sampdorią bark wybił Alessandro Gamberini, z Bayernem nie zagra też środkowy pomocnik Mario Santana (uraz łydki), do tego doszło zawieszenie za doping rumuńskiego gwiazdora Adriana Mutu. Bilans Bayernu z drużynami włoskimi nie jest ostatnio imponujący. U siebie Bawarczycy wygrali zaledwie dwa z ostatnich ośmiu meczów, wśród nich jest jednak triumf nad Fiorentiną w ubiegłym sezonie (3:0). Robben żartuje, że teraz przydałoby się wbić sześć goli, ale zaraz się poprawia mówiąc o zwróceniu uwagi na obronę. Mark van Bommel dodaje, że w Bawarii tworzy się teraz coś nadzwyczajnego, co może przynieść nawet Puchar Europy. Pochodzący z Fiorentiny napastnik Bayernu Luca Toni (wypożyczony teraz do Romy) przyznaje, że gospodarze mają znacznie większy potencjał. ?Gilardino może oszukać każdą obronę, ale Fiorentina musi przede wszystkim uważać, by nie stracić za dużo goli i szans na awans już w pierwszym meczu?. Gracze Bayernu, którzy w tej edycji Ligi Mistrzów zdobyli u siebie zaledwie 4 pkt, pocieszają się tym, że gdyby nawet na Alianz Arena coś nie wyszło, mogą jechać po zwycięstwo do Florencji. W ostatnim meczu fazy grupowej pobili w Turynie Juventus aż 4:1. Bayern otarł się wtedy o katastrofę, był o krok od pożegnania z Europą. Prowadząc 1:0, potrzebujący remisu rywal darował im życie. Ile pracy sprawią dziś Łukaszowi Fabiańskimu piłkarze FC Porto? Raczej sporo. Polskiego bramkarza czeka gorący wieczór na Estadio Dragao, gdzie w 2008 roku, w fazie grupowej Porto wygrało z ?Kanonierami? 2:0. Bramkarz Manuel Almunia nie jest jedynym osłabieniem dla drużyny Arsene?a Wengera. Kontuzjowani są też Andriej Arszawin i Alex Song przez co bardzo słabnie siła uderzeniowa. Drugi dzisiejszy mecz 1/8 finału Champions League zapowiada się na zdecydowanie bardziej wyrównany. Porto ma swoje porachunki z Anglikami. Przed rokiem, po remisie na Old Trafford 2:2 w ćwierćfinale, Portugalczycy przegrali u siebie z Manchesterem United. Gola roku zdobył wtedy Cristiano Ronaldo. Potem, w półfinale United znacznie łatwiej rozprawił się z ?Kanonierami?. Dziś jest szansa, na bezpośrednie porównanie. Drużyna Porto zagra bez Cristiana Rodrigueza, Diego Valeri, Ernesto Fariasa oraz Orlando Sa. Wzmocnieniem zespołu jest powrót Hulka oraz Raula Meirelesa. W ostatnich latach Champions League zmieniła się w rywalizację Anglików z resztą świata. Nie dał rady wczoraj Milan Manchesterowi, dziś Porto porywa się na Arsenal. Być może dzięki trzeciej drużynie ligi portugalskiej, trzeci rok z rzędu, nie będzie trzech zespołów z Premier League w półfinałach? DYSKUTUJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA JEGO BLOGU! Wenger wierzy w talent Polaka