Jose Luis Mendilibar uważa, że wobec klasy obrońcy tytułu, nic nie da się zrobić. Przed skromnym Valladolid stało zadanie ponad siły, ale już tylko ono mogło pokonać drużynę Pepa Guardioli w pierwszej rundzie rozgrywek Primera Division. Chłopaki Mendilibara zaczęli odważnie, ale właśnie wtedy, gdy na Nuevo Zorria rodziła się nadzieja, spadły na nich dwa nokautujące uderzenia w zaledwie kilkadziesiąt sekund (Xaviego i Alvesa). Egzekucję dokończył Messi i ta bramka po asyście Ibrahimovica, dała Argentyńczykowi pozycję najlepszego strzelca ligi na półmetku. Uczucia Mendilibara mogło podzielać w tym sezonie kilku trenerów w Primera Division, którzy w myśl hasła: "raz kozie śmierć" ruszyli na Barcę bez kompleksów. Guardiola nie może się ich nachwalić, obok trenera Valladolid wymienił jeszcze innych odważnych Emery'ego (Valencia) i Valverde (Villarreal) uważając, że stanowią dumę tej ligi. Dwaj ostatni odebrali nawet punkty liderowi, a taki Hugo Sanchez, który ustawił na Camp Nou potrójne zasieki, został już z Almerii wyrzucony. Z pewnością zespół Pepa Guardioli mógł jednak budzić strach, przed rokiem ścierał rywali z powierzchni ziemi, tym razem rozdzielał jednak razy z większym umiarem. Ale, jak pisze hiszpańska prasa, dotarł do półmetka "ani nie spocony, ani nie potargany". 15 zwycięstw i cztery remisy - dopiero w 79. edycji ligi hiszpańskiej potentatowi z Barcelony udało się w końcu dołączyć do Athletic Bilbao (1930), Espanyolu (1933), Realu Sociedad (2003), Realu Madryt (dokonał tego pięć razy, ostatni raz w 1997) - zespołów, które przebrnęły pierwszą rundę bez porażki. Guardiola tylko się z tego śmieje. Młody trener Barcy podkreśla, że tego typu "rekordy" mają mniej więcej podobne znaczenie, jak tytuły mistrza jesieni. Nie znaczy to, że dyrygent nie umie pochwalić swoich ludzi. Mówi, że podobają mu się tony wydawane przez każdego gracza. Jeśli nawet Barca nie olśniewa, jak 12 miesięcy temu, jest tak samo efektywna. Porażka w Pucharze Króla nie rozbiła katalońskiego morale, ale je jeszcze wzmocniła. Guardiola nie musi teraz rotować składem. Drużyna odpoczęła, po raz pierwszy od półtora roku ma komfort gry raz w tygodniu i jej naturalną chęć rewanżu odczuła na własnej skórze najpierw Sevilla (0:4), a potem Valladolid (0:3). Barca dobrze czuje się na każdym stadionie. Na Camp Nou zdobyła zaledwie o jeden punkt więcej niż poza nim (25-24, gole 26-6 u siebie i 23-4 na wyjeździe). Od razu rzuca się w oczy różnica w stosunku do największego rywala. Prowadzony przez długo oczekiwanych w Madrycie Ronaldo i Kakę Real jest zdecydowanie drużyną własnego boiska. W twierdzy Santiago Bernabeu nie oddał nawet punktu, poza nią jednak aż 13! TABELA, STRZELCY BRAMEK I WYNIKI PRIMERA DIVISION - Sprawdź sam! W "Skarbie kibica" zapowiadającym rozgrywki przez dziennik "Marca" bukmacherzy opowiadali się za nową drużyną Realu. Minimalnie. Za postawione euro na tytuł Królewskich, obiecano zapłacić zaledwie dwa (Barca 2,1). Zdecydowanie bardziej opłacało się ryzyko tym, którzy w koronie mogli wyobrazić sobie Valencię (1:50). Chłopaki Unaia Emery pokpili sprawę na Mestalla, gdzie zdobyli tylko 17 pkt. Poza nim byli niemal tak samo skuteczni jak Barcelona (24 pkt). Nie ulega jednak wątpliwości, że to drużyna z Santiago Bernabeu musi wziąć na siebie presję związaną z pościgiem za ekspresem z Barcelony. Margines błędu jest jednak niewielki, a Królewscy, bez ukaranego za czerwoną kartkę Ronaldo, zaczną rundę rewanżową na Riazor w La Corunii, gdzie ostatni raz wygrali w 1991 roku. Na najbardziej wrogim im terytorium muszą się stać zespołem także obcego boiska, inaczej bukmacherzy szybko zweryfikują przedsezonowe prognozy. I nawet perspektywa Gran Derbi na Bernabeu może nie mieć znaczenia innego, niż prestiżowe. Barcelona to drużyna niemal skończona, Real jest nowy młody i dopiero się tworzy. To chyba nieźle o nim świadczy, że przy rekordowych wynikach obrońcy trofeum, wciąż sezon jest tak pasjonujący. PS. Ronaldo zdobył dziś pierwsze gole dla Realu w tym roku, ale też dostał czerwoną kartkę i nie zagra w La Corunii. Zwycięstwo zespołu z Madrytu nad Malagą 2:0 sprawia, że w pierwszej rundzie Królewscy zdobyli u siebie ponad dwa razy więcej punktów niż na wyjazdach (30-14). Gole 32:6 na Bernabeu i 12:8 poza nim. POROZMAWIAJ O PRIMERA DIVISION Z DARKIEM WOŁOWSKIM Zobacz także Real pokonał Malagę 2-0, skuteczny Ronaldo Połowa sezonu i nikt nie pokonał Barcelony