Około godziny 22:30 w Monachium może wybrzmieć marsz żałobny dla włoskiego futbolu. Inter Mediolan, czyli ostatni reprezentant Serie A, który ocalał jeszcze w rozgrywkach europejskich, staje do nierównej walki z Bayernem. Nierównej, ponieważ trzy tygodnie temu przegrał 0-1 na Giuseppe Meazza i, żeby awansować, musi zdobyć Allianz Arena. Bayern stracił już praktycznie szanse na obronę tytułu mistrza Niemiec, tym bardziej szuka więc rewanżu w Lidze Mistrzów. Jest w tym starciu coś symbolicznego. Kluby Bundesligi od jakiegoś czasu ścigały swoich rywali z Serie A w europejskim rankingu. Udałoby się to już przed rokiem, ale Jose Mourinho dokonał cudu prowadząc mediolańczyków do triumfu w Champions League po 45 latach. Dziś nawet wygrana i awans Interu nie ocali Włochów. Od sezonu 2012/2013 kluby Serie A i tak tracą jedno miejsce w Lidze Mistrzów na rzecz Niemców. W erze Champions League (od 1993 roku) żaden klub w Europie nie obronił trofeum. Inter raczej nie będzie pierwszy, bo już w 1/8 finału jego przyszłość stanęła na ostrzu noża. Bayern jest dziś faworytem, ma być drugim niemieckim klubem w ćwierćfinale obok Schalke, które wyeliminowało Valencię. Dynamiczny rozwój ekonomiczny i sportowy Bundesligi znajduje swoje potwierdzenie na boisku. Włosi są w sytuacji przeciwnej. Latem ich drużyna narodowa nie tylko nie obroniła tytułu mistrza świata, ale nawet nie wyszła z grupy w RPA przegrywając ze skromniutkimi Słowakami. Akt dobijania Włochów dokonuje się także w rozgrywkach klubowych, Napoli odpadło niedawno z Ligi Europejskiej, a Milan i Roma z Champions League. Inter jest ostatni. A przecież jeszcze tak niedawno Serie A była futbolowym imperium. W dziesięcioleciu między 1989 a 1998 rokiem były tylko dwa finały Pucharu Europy bez udziału drużyn włoskich, jeszcze w 2003 roku w decydującej grze o najważniejsze klubowe trofeum spotkały się Milan z Juventusem. W Pucharze UEFA (dziś Lidze Europejskiej) przewaga Italii była jeszcze bardziej miażdżąca. Między 1989 a 1999 rokiem kluby z Serie A wygrywały go aż osiem razy! Ze względu na słabą grę Bayernu w Bundeslidze trener Louis van Gaal żegna się z Monachium, choć jeszcze przed 10 miesiącami pod jego wodzą bawarski klub był zaledwie o krok od najlepszego sezonu w swojej historii. Nie zdobył potrójnej korony, bo przegrał z Interem finał Champions League na Santiago Bernabeu. Dziś jest okazja do rewanżu. Bawarczycy są zdrowi, nikt nie leczy urazu, nie narzeka nawet Arjen Robben, który w ostatnim meczu ligowym z HSV (6-0) zdobył hat-tricka. Inter jest w gorszej sytuacji kadrowej. Kłopoty z kontuzjami mają obaj stoperzy: Walter Samuel jest wykluczony z gry do końca sezonu, udział Lucio w meczu na Allianz Arena nie jest pewny. Włosi liczą na geniusz Samuela Eto'o, który w tym sezonie Champions League zdobył siedem goli (tak jak Mario Gomez z Bayernu). Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że ostatni włoski przyczółek zniknie dziś z futbolowej mapy Europy. Czytaj inne teksty Darka i dyskutuj z nim na blogu - Kliknij! Zobacz zestaw par 1/8 finału Ligi Mistrzów