Zaledwie kilka kolejek tego sezonu wystarczyło, by wszystko stało się proste i oczywiste. Po latach tułaczki wśród graczy mniej uzdolnionych, Zlatan znalazł wreszcie w Katalonii miejsce między geniuszami swojej miary. Wyglądał jak odzyskany wychowanek La Masia, który porozumienie z Xavim, Iniestą i Messim odbudował w mgnieniu oka. Szwed dobrze się z nimi bawił, trafiając do siatki od niechcenia. Rekord debiutanta: bramki w pięciu kolejnych spotkaniach otwierających rozgrywki, był tego efektem. Nie trzeba przywoływać Cruyffa, Maradony, Ronaldo, Romario, albo Stoiczkowa, by zdać sobie sprawę ze skali wyzwania. Ostatni sceptycy wymarli jak muchy 29 listopada, kiedy wchodząc z ławki po kontuzji Ibrahimovic rozstrzygnął pasjonujące Gran Derbi. Nie można już było nawet się upierać, że Szwed to specjalista od "wyżywania" się na drużynach małych i średnich. Nie chodziło przy tym wyłącznie o jego skuteczność, ale o niezwykłe porozumienie z kolegami, które nawiązał z marszu i bez wysiłku. Wystarczy przypomnieć asystę w Santander, gdy otoczony przez trzech rywali zagrał piłkę piętą do stojącego przed pustą bramką Pique (z podobną fantazją, jak Guti do Benzemy wczoraj na Riazor). Dobre wieści dla Zlatana nadciągnęły nawet z Nyonu, gdzie odbyło się losowanie par 1/8 finału Champions League. Barca wpadła na słabujący w Bundeslidze Stuttgart - idealnego rywala, by Szwed mógł się wreszcie przełamać i zdobyć gola w fazie pucharowej. Ibrahimovic miał prawo poczuć się w Barcelonie jak w domu: doceniony, zrelaksowany, zrozumiany. Pepowi Guardioli nikt już nie wypominał wymiany na Samuela Eto'o z 50-milionową dopłatą. Tymczasem nowy rok zaczął się z kłopotami. W rewanżowym meczu Pucharu Króla w Sewilli Zlatan zaprzepaścił dwie bardzo kosztowne szanse. Najpierw przegrał pojedynek sam na sam z Palopem, a potem po strzale Messiego w słupek, gdy znalazł się z piłką przed pustą bramką, posłał ją w chmury. Po półtora roku triumfalnego marszu, drużyna Guardioli straciła wtedy pierwsze trofeum. W lidze spadek formy Zlatana nie kosztuje na razie wiele. Barca wygrywa, w 2010 roku straciła tylko dwa punkty. Z 11 golami w 17 meczach Szwed wciąż nie wygląda źle, ale styczeń był dla niego najgorszym miesiącem w nowym klubie. Luty musi być lepszy, by całego ciężaru zdobywania goli nie dźwigali Messi i Pedro. Na Henry'ego przestał już liczyć sam Guardiola, gdyby kłopoty Zlatana wciąż trwały, byłaby to już bardzo poważna sprawa. Zwłaszcza, że młody trener jest do Szweda przywiązany szczególnie i Krkica będzie trzymał na ławce konsekwentnie. Już na początku sezonu oficjalnie ogłosił, że Zlatan może zagrać źle, tyle razy, ile mu się spodoba. Ibrahimovic skorzystał z tego prawa z półrocznym opóźnieniem. Niewykluczone, że to tylko brak koncentracji, lub wahnięcie formy, ale poza spadkiem skuteczności Zlatan stracił niezwykłą zdolność gry na pamięć z kolegami. Czy tę niewidzialną nić porozumienia, da się bez trudu odbudować? Jak widać jednak z nowych, wielkich symboli Primera Division, z kłopotami wszedł w nowy rok nie tylko Cristiano Ronaldo. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=1838839" target="_blank">POROZMAWIAJ O FORMIE ZLATANA NA BLOGU DARKA WOŁOWSKIEGO</a>