Gillette zorganizowało wielkie golenie. Nad wspólnym zlewem pochyliło się z maszynkami pięciu ludzi z ekipy Brazylii wysyłając w świat przesłanie: "Zostawimy Argentyńczyków bez brody i wąsów". "Canarinhos" mogą podejść do meczu z pewnym dystansem, bo na cztery kolejki przed końcem eliminacji są liderami grupy z pięcioma punktami przewagi nad drużyną Diego Maradony i siedmioma nad Ekwadorem, który zajmuje piątą pozycję uprawniającą już tylko do gry w barażach. Na zwycięstwo skazana jest więc Argentyna. Drużyna Maradony jedzie potem jeszcze do Paragwaju i Urugwaju, a w meczach wyjazdowych wywalczyła dotąd zaledwie 4 pkt na 22 zdobyte. Po klęskach na wysokości (w Boliwii 1:6 i Ekwadorze 0:2) dla selekcjonera Maradony przyszedł czas egzaminu ostatecznego. Jeśli jego drużyna nie da rady Brazylii wymówek tym razem nie będzie. Diego chce postawić na weteranów. Po 9 latach przerwy wraca 35-letni napastnik Boca Juniors Martin Palermo, który w tym tygodniu był straszony przez grupę fanatycznych kibiców, a potem zdobył gola w meczu z Lanus. Powołanie dostał też starszy od niego o rok Rolando Schiavi, obrońca z Newell's Old Boys, klubu, w którym zaczynał Leo Messi. Gwiazdami mają być jednak "szczawie": Leo i rok młodszy od niego "Kun" Aguero. Zięć selekcjonera uważa, że w eliminacjach nie ma znaczenia styl, w jakim zdobywa się punkty. - Jeśli nie damy rady piękną grą, wyrwiemy im punkty jajami - mówi w latynoskim stylu, co w wolnym tłumaczeniu na polski znaczy tyle, iż kluczową rolę w tym hitowym meczu mogą odegrać nie tylko umiejętności, ale motywacja i charakter. Leo Messi pojechał do Argentyny tuż po finale Superpucharu Europy. Pep Guardiola zwolnił go z inauguracji ligi ze Sportingiem, by przed batalią na śmierć i życie nie przeciążać organizmu. Organizm zbuntował się już przed towarzyskim meczem w Moskwie, Messi nie mógł zagrać z Rosją ze względu na uraz mięśni. Wiadomo, że to zmora Argentyńczyka, dlatego na wszystkie mecze kadry towarzyszy mu zatrudniany przez Barcelonę fizykoterapeuta Juanjo Brau. Kiedy Maradona został selekcjonerem Argentyny odwiedził Katalonię, by wspólnie z szefami klubu ustalić strategię ochronną dla bezcennych nóg zawodnika. Ochrona Messiego na tym się jednak nie kończy. Argentyńska Federacja Piłkarska wynajęła podejrzanego typa, o kryminalnej przeszłości, by zapewnił Messiemu bezpieczeństwo na czas pobytu w ojczyźnie. Nazywa się Ariel Pugliese, pseudonim "Robak", chodzi za Leo krok w krok, co ma spowodować, że piłkarz Barcy będzie przed meczem w Rosario spokojny i wyluzowany. Drużyna narodowa Argentyny nie grała tam od 1995 roku, a więc nastrój mieszkańców miasta ociera się o zbiorową histerię. Brazylijczycy przyjeżdżają do Rosario w piątek. Spekuluje się, że Carlos Dunga może wystawić na prawą obronę nie Maicona, ale Daniego Alvesa, by stoczył wielki bój z kumplem z Barcelony. Maradona powołał 29 piłkarzy, bo kilku kluczowych: Diego Milito, Burdisso, Battaglia i Veron narzeka na urazy. Z nich wybierze dziesięciu, by partnerowali Messiemu. Jak dotąd jednak najlepszy piłkarz poprzedniej edycji Champions League nie odgrywa w kadrze roli takiej, jak na Camp Nou. Mecz z Brazylią jest jednak genialną okazją, by to zmienić. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=1769713" target="_blank">Zobacz tekst na blogu i dyskutuj z Darkiem Wołowskim!</a> Czytaj też: <a href="http://sport.interia.pl/raport/elms2010/news/messi-cos-mi-mowi-ze-wygramy-z-brazylia,1362256">Messi: Coś mi mówi, że wygramy z Brazylią</a>