Od pierwszego kontaktu z piłką Messi nie był znanym nam Messim, a Xavi podziwianą wersją Xaviego. Argentyńczyk miał kłopoty z wygraniem choć jednego dryblingu, tracił piłkę podwajany lub potrajany przez obrońców Interu. Lider środka pola Barcelony czuł się na San Siro niewiele lepiej, wobec gąszczu nóg na połowie rywala, zagrywał piłkę na dwa metry do przodu, w bok lub w tył, nie mając ani jednego uruchamiającego atak podania. Z pomocą przyszli gracze drugiego planu: Maxwell i Pedro. Pierwszy przeprowadził rajd lewą stroną, drugi wpakował piłkę do siatki Julio Cesara. Wydawało się, że nad mającymi kłopoty graczami Pepa Guardioli zaświeciło słońce. 99 drużyn na 100 prowadząc 1:0 na wyjeździe cofnęłoby się na własną połowę, by zakosztować luksusu gry z kontry. Jest jednak od tego jeden znany wyjątek: nazywa się Barcelona. Katalończycy wciąż ślepo parli do przodu i nawet trzy groźne kontrataki Interu nie zmusiły ich do refleksji, że wobec słabej formy swoich liderów, w sposobie gry drużyny trzeba coś zmienić. Można było cofnąć się trochę, tak by stoperzy Pique i Puyol grali na lini pola karnego, a nie 20 metrów od niego. Wtedy zagrywane przez Inter prostopadłe piłki za linię obrony Barcelony nie stwarzałyby tylu szans dla Milito i Eto'o. Słowem: gąszcz nóg z połowy Interu, Katalończycy powinni byli przenieść na swoją połowę, w ataku pozycyjnym, grze kombinacyjnej drużyna Mourinio jest znacznie słabsza. Nie chodzi przy tym o wybijanie piłek na oślep, ale pozorne oddanie inicjatywy przegrywającemu przeciwnikowi, by go skontrować i zakończyć problem. Rozumiem, że Barca ma swój styl, jest mu wierna, on stanowi jej znak firmowy, etykietę, dumę całej Katalonii. Ten styl przyniósł wiele sukcesów, więc trudno się go wyrzec graczom, którzy w szkółce "La Masia" wyssali go z mlekiem matki. Ale nawet ten sztandarowy sposób gry Barcelony powinien mieć wariant bardziej ostrożny, po to, by drużyna mogła dostosować taktykę do swojej formy. A forma kluczowych graczy Barcy, była wczoraj wyjątkowo słaba. Tymczasem ani Guardiola z ławki, ani piłkarze na boisku nie umieli zareagować. Inter miał przywilej gry z kontry przez 90 minut: tak jak chciał, tak jak lubi, tak jak umie. Mourinho wierzył w pychę graczy z Katalonii i się nie przeliczył wykorzystując ją z cynizmem wampira. Prowadząc 1:0 na San Siro Barca stała się nie tylko ofiarą jego koncepcji, ale też pomysłów, których zabrakło Guardioli. Innymi słowy: Katalończyków zgubiło ślepe przekonanie, że mają grać tak jak zwykle bez względu na okoliczności i klasę rywala. Szansy na awans obrońca trofeum jeszcze nie stracił. W rewanżu nie ma już jednak miejsca na kalkulację i rozsądek. Katalończycy muszą grać w swoim stylu. Na Camp Nou będzie sunął atak za atakiem, co jeszcze raz postawi Inter w sytuacji myśliwego. Obrońca trofeum to jednak bardzo duże "zwierzę" i może się zdarzyć, że jednak myśliwy straci panowanie nad sytuacją. Przez 90 gry na San Siro stało się tak zaledwie raz: gdy Maxwell pobiegł lewym skrzydłem, a Pedro trafił do siatki. Jeśli za siedem dni na Camp Nou Messi i Xavi znów będą w słabej formie, sprawa awansu do finału na Santiago Bernabeu jest przesądzona już teraz. Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu Czytaj także Wołowski: Inter unicestwił Barcelonę 1/2 finału LM: Inter Mediolan - FC Barcelona 3-1 - zobacz relację Mourinho o Barcy: A rok temu śmiali się Skandal po meczu Inter - Barca. Atak na piłkarza w tunelu do szatni