Paweł Wojtala, specjalnie dla INTERIA.PL, tłumaczy fenomen Smudy: - Przed spotkaniem z Broendby w Kopenhadze wszyscy wiedzieliśmy, jaka jest stawka. Nie było potrzeby dotatkowej mobilizacji. Do przerwy było jednak 0:3. Franz wszedł do szatni i zaskoczył nas swoim spokojem. Po chwili tłumaczył, że rywalizacja nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Pamiętam jak dziś jego słowa: "Będziemy mieli jeszcze swoje szanse - mecz trwa dziewięćdziesiąt minut, tylko trzeba uwierzyć, że można". Trochę czasu zajęło, zanim mu uwierzyliśmy - wspomina Wojtala. - W pierwszej połowie przewaga Broendy była miażdżąca, wybijaliśmy piłkę na oślep, rozpaczliwie broniąc się przed utratą kolejnych goli. Gdy padł ten na 1:3, dostaliśmy skrzydeł. W samej końcówce wpakowałem piłkę do siatki z najbliższej odległości po dograniu Sławka Majaka. 2:3 i nasz awans! Co jest jeszcze atutem Smudy? - Nieprzewidywalność jego reakcji. Nigdy nie wiesz, jak zareaguje w szatni, stosuje różne bodźce. Nie jest powiedziane, źe po słabej pierwszej połowie w szatni będzie "jazda" - opowiada Paweł. - W moim przekonaniu Franz potrafi wybrać takich piłkarzy, którzy mu w pełni ufają, wierzą w jego słowa i później na boisku idą za nim w ogień - tłumaczy Wojtala. - Jesień 2008 jest tego najlepszym dowodem. Lech po dwóch latach budowy drużyny przez Smudę stał się zespołem, który przed nikim nie pęka. Nie pęknie i dziś na Stadio Friuli. Wojtala to 12-krotny reprezentant Polski. Franz prowadził poznańskiego obrońcę w Widzewie Łódź i Legii Warszawa. Teraz Smuda, planując podbój Bundesligi, czy jakąkolwiek pracę za granicą widzi Wojtalę w roli drugiego trenera. Michał Białoński, Roman Kołtoń z Udine