Dwa pierwsze mecze finału play off piłkarzy ręcznych oglądało w Kielcach ponad cztery tysiące kibiców. To rekord ligowej piłki ręcznej w Polsce. Oba spotkania były takie, jak być powinny. Zacięte, dramatyczne i na wysokim poziomie. Nie brakło zaskakujących rozstrzygnięć, bo takim z pewnością jest wygrana "nafciarzy" w pierwszym spotkaniu 23:20. Vive przegrało zasłużenie nie znajdując sposobu na płocką obronę, a zwłaszcza na jej duńskiego bramkarza Mortena Seiera. W pierwszym spotkaniu odbił 22 rzuty gospodarzy walnie przyczyniając się do zwycięstwa. - Wiadomo było, że te mecze będą tak wyglądać. Tutaj decyduje wszystko: szczęście, skuteczność, obrona, odporność psychiczna, podejście do meczu. Zrobiliśmy duży krok do złota w pierwszym meczu, ale w drugim chcieliśmy zrobić jeszcze większy. Nie udało się. Teraz dwa mecze u nas. Musimy wygrać pierwszy - mówił Marcin Wichary, bramkarz płockiej Wisły. W pierwszym spotkaniu wyszedł tylko na dwa karne i oba wykonywane przez kieleckiego Duńczyka Henryka Knudsena obronił. W drugim spotkaniu lepszych bramkarzy mieli kielczanie. Marek Kubiszewski w pierwszej połowie i Kazimierz Kotliński w drugiej dawali koncert gry. Głównie dzięki temu Wiśle nie udało się powtórzyć scenariusza z pierwszego spotkania. - Trzeba przyznać, że w pierwszym meczu Wisła była w wielu elementach od nas lepsza. Teraz jedziemy do Płocka i tam będzie taka sama walka jak tutaj, to mogę zagwarantować. Mamy tydzień by poprawić te elementy, które u nas szwankowały - mówił Bogdan Wenta, szkoleniowiec Vive. Ten czas muszą też wykorzystać niektórzy zawodnicy z jego zespołu. - Chłopaki muszą trochę wyluzować. Dawno nie graliśmy o taką stawkę i muszą się przekonać, że to mecz jak każdy inny - strofował kolegów Kuchczyński. - Mamy dwa mecze u siebie, ale nadal nic nie wiadomo w kwestii mistrzostwa - dodawał Fleming Olivier Jansen, szkoleniowiec Wisły. Nic nie wiadomo, bo mecze Kielc z Płockiem rządzą się swoimi prawami. W historii zdarzały się już sytuacje, że Kielce przegrywając u siebie przywoziły tytuł z Płocka. Wisła ma jednak poważny argument - w Płocku z Vive nie przegrała od wielu lat, a gra dwa spotkania u siebie. Dopiero na piąte ewentualne spotkanie kielczanie wrócą do swoje hali. I przede wszystkim kielczanie w sobotę przegrali zasłużenie, a niedzielne zwycięstwo wymęczyli, co też daje przewagę płocczanom.