- Tak, to prawda, nie skorzystamy z takiej oferty - odpowiada wiceprezes Lecha Arkadiusz Kasprzak, gdy pytamy go o kwotę 50 tys. zł za rozegranie meczu sparingowego w Poznaniu. Rywalem będzie Zagłębie Lubin - dla Lecha to jedyny mecz kontrolny w kraju przed wyjazdem na zgrupowanie do Niemiec. Rozegranie spotkania miało być o tyle ważne, że aż do połowy września kibice "Kolejorza" nie będą mogli zobaczyć swoich ulubieńców na stadionie w Poznaniu - obiekt najpierw przejdzie rekultywację podłoża, później zostanie wynajęty na zawody motocyklowe Red Bull X-Fighters, wreszcie po tej imprezie odbędzie się sprzątanie i wymiana murawy. Przy Bułgarskiej Lecha ma zagrać dopiero 10 września z Wisłą Kraków. - Chcieliśmy wpuścić kibiców za darmo, by zobaczyli jak wygląda zespół. Ale płacić za to dodatkowe 50 tys. zł i jeszcze ponosić spore koszty organizacji meczu? Nie, dopłacać do tego nie będziemy. Jeżeli miasto stosuje takie praktyki, to jaki sens ma pisanie, że Poznań stawia na sport? - zastanawia się wiceprezes Kasprzak. - Złożyliśmy swoją ofertę, jesteśmy gotowi do negocjacji. To tylko cena wywoławcza za rozegranie meczu. Proszę pamiętać, że POSiR ponosi inne koszty, gdy ten obiekt stoi pusty, a inne, gdy żyje i trzeba np. zapłacić za jego oświetlenie. Klub się na nas obraził i ja nic na to nie poradzę - mówi dyrektor POSiR Ryszard Żukowski. Rok temu Lech zaprezentował się swoim kibicom przed wylotem na obóz - na przebudowywanym wówczas obiekcie zmierzył się z Rosenborgiem Trondheim i, choć wówczas obowiązywały płatne wejściówki (15 zł), to mecz oglądał komplet ponad 13 tysięcy widzów. Zaskoczony atmosferą i frekwencją był nawet znany trener Norwegów Nils Arne Eggen. Z kolei kibice Lecha mogli po raz pierwszy zobaczyć Artjomsa Rudnevsa, zaś w drużynie gości - Abdou Traore, który pod koniec sezonu dwoma golami dla Lechii Gdańsk odebrał poznaniakom nadzieje na start w kwalifikacjach do Ligi Europejskiej. To nie koniec stadionowych problemów Lecha. "Kolejorz" musi bowiem płacić także za każdy trening na głównej płycie przy Bułgarskiej. - POSiR wyliczył takie 90 minut na murawie, która wkrótce zostanie zdarta, na 10 tys. zł. Na bocznym boisku też nie możemy trenować, bo trawa tam się jeszcze nie ukorzeniła. Też nie zostało to wykonane na czas - denerwuje się Kasprzak. W efekcie Lechowi pozostają treningi w oddalonych o 65 km od Poznania Wronkach. - Lech musi zrozumieć, że miasto powinno być dla niego takim partnerem, by obie strony były usatysfakcjonowane. Ze strony Lecha nie ma otwartej postawy, może dlatego, że negocjuje umowę operatorską. Zdaję sobie sprawę, że medialnie nie wygram z Lechem, ale nie jest to najważniejsze. To są gry negocjacyjne, epatowanie emocjami nie ma sensu. W takich negocjacjach obie strony mogą być wygrane lub obie mogą przegrać, nie ma możliwości, by jedna z nich wygrała, a druga przegrała. Musimy znaleźć porozumienie, bo ja nie wyobrażam sobie Stadionu Miejskiego bez Lecha, podobnie jak i Lech zapewne nie wyobraża sobie długoterminowej gry gdzieś indziej. To znaczy wyobrażam sobie, by Lech mógł tu nie grać, ale wówczas obie strony byłyby właśnie przegrane - przyznaje dyrektor Żukowski. Lech złożył już miastu swoją propozycję umowy operatorskiej stadionu, czeka teraz na odpowiedź.