Popularny "Baryła", bo taki pseudonim nosi urodzony 74 lata temu szkoleniowiec, to jeden z najbardziej znanych polskich trenerów. Zaczynał jeszcze w latach 60., lecz dopiero w latach 80. XX wieku wszedł do trenerskiej ekstraklasy. Prowadził m.in. Lechię Gdańsk, Lecha Poznań, Wisłę Kraków i Jagiellonię Białystok. W latach 1986-1989 był selekcjonerem reprezentacji Polski, ale nie odniósł z nią żadnych sukcesów. Jako selekcjoner pracował także z reprezentacją Sudanu. W Afryce przebywał od 2002 do 2004 roku, po czym wrócił do kraju. Jego ostatnie dwa kluby to istne potęgi niższych lig: Narew Ostrołęka i Ilanka Rzepin. Dziś pracuje w Polskim Związku Piłki Nożnej. Jest jednym z członków Wydziału Szkolenia i wykładowcą w szkole trenerów. To jest walka gołej d... z batem - Trener Łazarek wyróżniał się warsztatem i osobowością. Był wesoły, zawsze się coś działo na treningu. Jego opowieści i żarty sprawiały, że zajęcia były miłe i przyjemne. Ale oczywiście potrafił wyegzekwować od piłkarzy realizowanie swoich koncepcji - opowiada w rozmowie z INTERIA.PL Grzegorz Pater, emerytowany piłkarz, który z Łazarkiem spotkał się, kiedy ten był trenerem Wisły Kraków. - Ameryki nie odkryję, jeśli powiem, że był królem opowiadania dowcipów - potwierdza słowa Patera trener Władysław Żmuda. Faktycznie, "Baryła" jak mało kto potrafił rozluźnić atmosferę rzucając od niechcenia jedno ze swoich powiedzonek. A repertuar miał naprawdę niesamowity. Niektórzy twierdzą nawet, że teksty wymyślał sobie na poczekaniu, niczym raper podczas freestyle'owej walki. "Graliśmy na typowe udo. Albo się udo, albo się nie udo" - rzucił do dziennikarzy po jednym z meczów. Obecni na konferencji prasowej nie podejrzewali zapewne, że oto właśnie powstało nowe piłkarskie porzekadło, które na stałe wejdzie do futbolowego języka w kraju nad Wisłą. Jakie inne teksty złotoustego trenera Łazarka możecie jeszcze znać? Zapewne słyszeliście już gdzieś wypowiedziane jeszcze pod koniec lat 70.: "Nie warto kopać się z koniem". Mowa była o krzywdzących dla drużyny Łazarka decyzjach jednego z sędziów. Swoje zmagania z arbitrami "Baryła" określił zresztą jeszcze dobitniej kilka miesięcy później. "To jest walka gołej d... z batem" - rozkładał ręce, gdy po każdej krytyce pod adresem arbitra był wzywany na dywanik przed oblicze działaczy Wydziału Dyscypliny PZPN. Bo trzeba być basiorem. Nie pipolokiem! Idąc tropem walki d... z batem, dochodzimy do prawdziwych perełek. Czyli kwintesencji poczucia humoru trenera Łazarka. Ktoś kiedyś rzekł, że dobry dowcip musi być śmieszny albo chociaż wulgarny. Teksty "Baryły" bardzo często posiadają oba wymienione "parametry". "Graliśmy tak, że moje jądra same składały się do oklasków" - rozłożył na łopatki reporterów po meczu Wisły z Widzewem, który jego drużyna wygrała aż 6-0. Co ciekawe, trenerem łódzkiej drużyny był wówczas Franciszek Smuda. Jemu zapewne do oklasków nie składało się zupełnie nic. "Trzeba być basiorem, a nie pipolokiem" - powinien wówczas rzucić do "Franza" Łazarek. Czy tak powiedział? Nie wiemy. Ale jesteśmy pewni, że to zabawne sformułowanie mogłoby nieco rozładować pomeczowe napięcie. Wiele powszechnie znanych grepsów "Baryły" ma zabarwienie garmażeryjne. O piłkarzach Ruchu Radzionków rzekł kiedyś, że: "Grają, jakby nażarli się surowego mięsa", a byłego skrzydłowego reprezentacji Polski, Mirosława Trzeciaka, nie wiedzieć czemu nazwał "kabanosem". Mieliśmy więc: "Trzeciak wyskoczył do piłki jak niewyżyty kabanos". A kiedy zdarzało mu się nie zmieścić w podstawowym składzie, "Baryła" przytomnie zauważał, że: "Na ławce jest jeszcze kabanos Trzeciak". Czasem taktykę mylą z lektyką Dużo większą sympatią darzy Łazarek piłkarzy afrykańskich, z którymi miał okazję pracować jako selekcjoner reprezentacji narodowej Sudanu czy też trener klubowy. "To są ludzie nieskażeni wielką cywilizacją. Z natury skromni i - wbrew temu, co się o nich mówi - również pracowici" - mówił. Przyznawał jednocześnie, że niektórzy zupełnie nie nadają się do gry w wymagającej fizycznie lidze polskiej: "Ci piłkarze nieraz przyjeżdżali do nas nieprzygotowani motorycznie. Mieli wilcze oczy, bardzo chcieli być lepsi, ale pewne grupy mięśniowe po prostu nie wytrzymywały obciążeń" - obrazowo opisywał niektórych graczy z Afryki. Sympatia nie była jednak bezgraniczna. Łazarek cięty był zwłaszcza na rozkapryszone afrykańskie gwiazdy, grające w topowych europejskich klubach. Takich piłkarzy opisywał krótko: "Czasem, gdy przyjeżdżają na zgrupowania, to mylą sobie taktykę z lektyką". Wojciecha Łazarka, z różnych przyczyn, na trenerskiej ławce zapewne już nie zobaczymy. Doświadczony szkoleniowiec, świadomy specyfiki swojego zawodu, również i na tę okazję przygotował akuratne powiedzonko. Pytany o trenerskie karuzele zwykł bowiem mawiać: "Życie trenera jest jak tramwaj. Raz się wsiada, raz wysiada. Ja wysiadam". "Baryła" faktycznie wysiadł wiele przystanków temu, ale jego piłkarskie grepsy w najlepsze jadą sobie dalej. Wojciech Łazarek: Jesteśmy jeszcze roztrzepani, ale Polska jest krajem wielkiej budowy