Na co dzień reprezentanci Polski chodzą z uśmiechami na twarzy, ale gdy nadchodzą zawody, nie potrafią opanować niszczącego stresu - czytamy w "Przeglądzie Sportowym". Kamil Stoch, który z Wódką ma najdłużej do czynienia, jest kłębkiem nerwów. Idąc chodnikiem unika wzroku innych ludzi, a po nieudanym skoku z trudem powstrzymuje się od płaczu. Psycholog kadry skoczków, nazywany przez nich "Misiem Yogi", w tym czasie snuje się w milczeniu po skoczni i samotnie obserwuje skoki. Sam Małysz powtarza, że dobrze mu się współpracuje z panem Kamilem. Podkreśla jednak, że w wielu sytuacjach musi lepiej radzić sobie samemu, zamiast polegać na pracy psychologa. Ale Toni Innauer, mistrz olimpijski z 1980 roku nie ma wątpliwości, że zawodników nie można zostawiać na pastwę losu. "Nie ma chyba innego sportu, w którym najmniejsze wahania wiary w swoje umiejętności mają tak duży wpływ na wyniki" - podkreśla.