Tym razem negocjacje z sędziami przebiegły gładko. Dwa lata temu arbitrzy grozili strajkiem, a ostatecznie, zamiast na typową pięcioletnią umowę, zgodzili się na znacznie krótszą, bo 24-miesięczną. Liczyli, że kryzys ekonomiczny się skończy i szybciej będą mogli wywalczyć lepsze warunki. Nie wiadomo, czy swój cel osiągnęli, ponieważ szczegółów nowego porozumienia na razie nie ujawniono. Natomiast brak analogicznej umowy z koszykarzami zaowocował ogłoszeniem 1 lipca lokautu. Spowodował on zamrożenie kontraktów, zakaz transferów między klubami, a nawet zamknięcie przed koszykarzami hal i ośrodków treningowych. Kluby nie będą też partycypować w ubezpieczeniach zdrowotnych na wypadek kontuzji w meczach drużyn narodowych. Spór dotyczy przede wszystkim zarobków zawodników. W minionych rozgrywkach szefowie zespołów przeznaczali na pensje 57 procent wpływów. Teraz chcieliby obniżyć ten pułap do około 40. Koszykarze o takiej redukcji nie chcą słyszeć. Głównym argumentem właścicieli klubów jest fakt, że w poprzednim sezonie 22 z 30 zespołów NBA przyniosło straty.