Ale bynajmniej to nie 38-letni weteran był mężem opatrznościowym swej drużyny. Jordan zawiódł sromotnie w finałowych fragmentach starcia: w czwartej kwarcie i dogrywce zdobył raptem 2 punkty, a w sumie w 45-minutowym meldunku na parkiecie trafił tylko 7 razy na 24 próby z pola gry. Przerwanie najdłuższej serii porażek w swej karierze Jordan zawdzięcza głównie Christianowi Laettnerowi (17 "oczek") i Richardowi Hamiltonowi (16). Ten pierwszy na niespełna 9 sekund przed końcową syreną przedziurawił kosz rywali z pięciu metrów i wyprowadził ekipę Douga Collinsa na 2-punktowe prowadzenie 86:84. Niespełna 2 sekundy później przechwytem popisał się Hamilton i on też dwukrotnie skutecznie egzekwują wolne ustalił wynik meczu. - To był jeden z tych meczów, które trzeba wygrać i sporo się z niego nauczyć. To wielki krok wprzód dla tej drużyny - oznajmił Jodan, który uciułał w sumie 17 punktów (plus 11 zbiórek i 6 asyst). - Dziś na zwycięstwo pracowała cała drużyna. Dlatego w końcu udało nam się wygrać - podsumował pojedynek Hamilton nawiązując do żenującej postawy Wizards w ośmiu poprzednich grach, w których tylko Jordan zachowywał fason (5 razy ponad 30 punktów). Wśród pokonanych najskuteczniejszymi snajperami byli tradycyjnie Antoine Walker (24 punkty) i Paul Pierce (23). Niepocieszony był Jason Kidd po meczu New Jersey Nets z Sacramento Kings, mimo iż skolekcjonował swe 40. triple-double w karierze. Rozgrywający ekipy Byrona Scotta chybił bowiem niemal równo z syreną końcową rzut zza łuku 7,24 metra i goście polegli w ARCO Arena 97:98. Kidd (16 punktów, 12 asyst, 10 zbiórek) na 9 sekund przed końcem przedziurawił kosz rywali rzutem trzypunktowym, lecz chwilę później dwa wolne wykorzystał najskuteczniejszy wśród "Królów" Peja Stojakovic (29 "oczek") i zachował dla swej hali miano niezdobytej w tym sezonie (siedem zwycięstw w siedmiu grach). Jugosłowianina wsparł wydatnie inny gracz z Bałkanów Vlade Divac, który zdobył 18 punktów i zebrał z tablic aż 19 piłek. Wciąż poniżej oczekiwań spisują się Orlando Magic. Zespół Doca Riversa doznał 7 porażki (w 14. starciu) tym razem uznając wyższość w TD Waterhouse Center "Szerszeni" z Charlotte. O nikłym 103:101 zwycięstwie gości na Florydzie zdecydował "dunk" Eldena Campbella na niespełna 9 sekund przed końcową syreną. Oto w poprzedniej akcji Darrell Armsrtong zwieńczył pogoń gospodarzy dziurawiąc kosz rywali rzutem trzypunktowym i na tablicy świetlnej pojawił się remis 101:101. Za rozgrywanie wziął się po chwili Baron Davis zagrał do Stacey Augmona ten paskudnie chybił celu, lecz piłkę na ofensywnej tablicy zebrał środkowy z Północnej Karoliny i ustalił wynik meczu. Wśród pokonanych walczących z rywalem bez swego asa Granta Hilla (skręcona lewa kostka) życiowe zawody rozegrał Mike Miller (32 punkty), o "oczko" mniej wrzucił Tracy McGrady. <A href="http://nba.interia.pl/wyn/2002w?data=24.11">Zobacz wyniki meczów i zdobywców punktów z 24 listopada</a>