Porażkę mistrzyń kraju (66:78) usprawiedliwia nieco bardzo trudna sytuacja kadrowa. Wojciech Downar-Zapolski nie mógł wczoraj skorzystać z usług kontuzjowanych Doroty Gburczyk, Agnieszki Pałki i Edyty Czerwonki. Nie w pełni sił była też rekonwalescentka Jelena Skerović. Mimo tych kłopotów gospodynie przez większość spotkania dzielnie walczyły z jedną z najlepszych drużyn Europy. - Wynik nie jest sprawiedliwy. W końcu przez 34 minuty toczyliśmy z Francuzkami wyrównany pojedynek - podkreśla trener Downar-Zapolski. Czego, oprócz faktu, że mecz trwa 40 a nie 34 minuty, i tego, że rywalki robiły co chciały na tablicach (przegrana przez Wisłę deska 20:40) zabrakło mistrzyniom Polski do powtórzenia sukcesu sprzed roku (wówczas wygrały w Krakowie z Bourges 66:61 po znakomitym finiszu w wykonaniu Anny DeForge) i pokonania pod Wawelem faworyzowanych rywalek? Przyjrzyjmy się pokrótce kilku głównym mankamentom w grze "Białej Gwiazdy". Zbyt dużo zależy od Holdsclaw Chamique Holdsclaw to wybitna zawodniczka. O klasie złotej medalistki igrzysk olimpijskich z Sydney nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Problem pojawia się wtedy, kiedy na jej barkach (i kolanach, z którymi od czasu do czasu ma poważne problemy) spoczywa zbyt wiele obowiązków. Tak było przed rokiem w Lotosie PKO BP Gdynia i tak też jest w Wiśle Can-Pack. "Jak trwoga, to do Holdsclaw" - m.in. ta taktyka zgubiła mistrzynie kraju w środowy wieczór. Wiślackie klocki jeszcze nie pasują Brak zgrania to częsty argument, który pada z ust trenerów po przegranych meczach. Wojciech Downar-Zapolski na całe szczęście nie przypisuje niepowodzeń braku długich przygotowań do sezonu. Bo to standard w klubach, których zawodniczki występują latem w WNBA, lub reprezentują kadry narodowe. W drużynie spod Wawelu widać jednak, że elementy wiślackiej układanki jeszcze do siebie nie pasują. Holdsclaw, Fernandez, Canty czy Skerović to koszykarki, które w ciemno zakontraktowałby prawie każdy inny zespół Euroligi. Jeszcze musimy poczekać aż zaskoczą w Krakowie. Nie ma snajpera i klasycznej środkowej Po środowym meczu jeden z dziennikarzy poprosił trenera Bourges o porównanie obecnej i zeszłorocznej drużyny Wisły Can-Pack. - W zeszłym roku obwód był mocniejszy. Nie mniej jednak to wciąż silna drużyna, bardziej zbilansowana - odparł Pierre Vincent. Problemem zespołu jest nie tyle brak klasowych zawodniczek na obwodzie (Canty, Fernandez, Skerović), ile kłopot z rzutami za trzy punkty. Wisła nie ma w swoich szeregach zawodniczki, która specjalizowałaby się w tym elemencie koszykarskiego rzemiosła. Równie dużym problemem kadrowym mistrzyń kraju jest brak solidnej środkowej bez której ciężko odnosić sukcesy na europejskich parkietach. Pod koszem walczą jedynie reprezentantki Polski; Ewelina Kobryn i silna skrzydłowa Anna Wielebnowska. To stanowczo za mało. Na razie zawodzi na całej linii Slobodanka Maksimović, która ma tylko przebłyski dobrej gry. Z powodu napiętego terminarza trener Downar-Zapolski nie ma zbyt wiele czasu na poprawę gry wiślaczek. Krakowski zespół w sobotę zmierzy się w Brzegu z Cukierkami Odrą, a w następny czwartek na Węgrzech z MiZo Pecs w spotkaniu trzeciej kolejki Euroligi. - Myślę, że pozostałe zespoły w naszej grupie są na pewno w naszym zasięgu. Na Węgry jedziemy, żeby wygrać i podnieść się po tej porażce - deklarował po meczu z Bourges szkoleniowiec Wisły Can-Pack.