Michał Winiarski - przyjmujący reprezentacji Polski, po starciu z Italią wyjaśnił tajemnicę sukcesów zespołu prowadzonego przez Andreę Anastasiego. - Nie można powiedzieć, że pozostałe zespoły zmieciemy z parkietu. Spotkanie z Włochami było ciężkie, jak zawsze mecz otwarcia. W ostatnich dwóch-trzech miesiącach wygrywamy sporo, ale to, co nam pozwala cały czas utrzymywać się na topie, to fakt, że nigdy nie podniecamy się swoimi osiągnięciami. Owszem, znamy swoją siłę, ale każdy twardo stąpa po ziemi. Staramy się myśleć tylko i wyłącznie o najbliższym spotkaniu. Nie wybiegamy myślami do ćwierćfinału, tylko koncentrujemy się na najbliższym przeciwniku. W tym wypadku jest to Bułgaria - wykładał podstawy mentalności reprezentacji siatkarzy Winiarski. - Na początku potrzebowaliśmy trochę czasu, aby wejść w mecz. Od dwóch dni trenowaliśmy na małych halach z niskim sufitem, więc tutaj wszystko wydawało się inne - opowiadał Michał Winiarski, który wygrał wiele kluczowych piłek w starciu z Italią. - To przyzwyczajanie się kosztowało nas stratę pierwszego seta. Musieliśmy troszkę ochłonąć, na początku byliśmy za bardzo nerwowi. Później jednak graliśmy lepiej, wróciliśmy do swoich założeń i zasłużenie wygraliśmy. Michał Winiarski w drugim secie zdobył aż siedem punktów, ale nie czuł się bohaterem tej partii. - Mamy mocny i wyrównany zespół, w którym każdy na zmianę bierze na swoje barki ciężar gry. Raz się zdobywa siedem punktów, innym razem jeden - mówił. - W czwartym secie rozbiliśmy Włochów. Kluczowy był jednak trzeci set. Szliśmy wtedy łeb w łeb, ale my zablokowaliśmy dwie ważne piłki i odskoczyliśmy. Oni po tych akcjach już nie wrócili do gry, nie podnieśli się. Super, że w czwartym decydującym secie przycisnęliśmy dobrą zagrywką i obroną. Włosi wobec tego byli bezradni i nie podjęli walki - tłumaczył Michał. Z hali Ears Court Michał Białoński Pobierz aplikację i śledź igrzyska Londyn 2012 na swej komórce, bądź tablecie!