- Przecież po sobocie mogło być 2-0 dla nas - Marta Domachowska prowadziła z Yaniną Wickmayer. Z kolei Agnieszka Radwańska miała ją już na łopatkach. Nie mówiąc o tym, że w drugim secie powinna prowadzić 5:3, bo przy stanie 15:40, Belgijka popełniła podwójny błąd serwisowy, który nie został wywołany (szerzej o sprawie sędziowania napiszemy w osobnym tekście - przyp. red.). Decydującym momentem było jednak 6-3 w tie-breaku, taką przewagę powinna wykorzystać. - mówił Wiktorowski zaraz po ostatnim meczu. Kapitan reprezentacji Polski nie ma wątpliwości, co zdecydowało o zwycięstwie Wickmayer z Radwańską. - Ona sobie wyserwowała tę wygraną. W decydujących momentach podawała tak fantastycznie, że jest niewiele zawodniczek na świecie, które potrafiłyby odebrać takie serwisy. Jednak umówmy się - mecz powinien się skończyć w dwóch setach, a nawet w trzech setach dla Isi. Nie skończył się - Wickmayer wykorzystała swoje szanse, jednak dla mnie lepszą zawodniczką jest i będzie Agnieszka. Belgijka gra prosty tenis, gdyby Isia dołożyła slajsa, parę razy skróta, może Wickmayer by się pogubiła - powiedział. Wiktorowski jest jednak przekonany, że Grupa Światowa jest w zasięgu jego podopiecznych. - Ten krok mogliśmy zrobić i jest on w naszym zasięgu. Tam dopiero zaczną się schody. W Grupie Światowej II, w której musimy się teraz utrzymać, nasze szanse wynoszą fifty-fifty. Z Belgią w najgorszym wypadku powinno być przecież 2-2, Iśka normalnie takich meczów, jak z Wickmayer nie przegrywa - stwierdził. Pod koniec kwietnia "Biało-czerwone" w walce o utrzymanie w Grupie Światowej II zmierzą się jednym z czterech rywali: Szwecją, Słowenią, Kanadą i Japonią. - Japonia ostatnia niech się trafi, a reszta to mi wszystko jedno - powiedział Wiktorowski. CZYTAJ TAKŻE <a href="http://sport.interia.pl/tenis/news/porazki-isi-i-marty-belgia-zwycieska,1435765,27">Porażki Isi i Marty. Belgia zwycięska</a>