W rozgrywkach Kontynentalnej Ligi Hokejowej udział biorą przede wszystkim rosyjskie kluby, ale od pewnego rywalizują w niej zespoły z Łotwy (Dinamo Ryga), Białorusi (Dynamo Mińsk) oraz Kazachstanu (Barys Astana). Latem tego roku zapadła decyzja, że KLH zostanie powiększona o zespół z Popradu. Przymiarki trwały ponad rok, nie obyło się bez problemów. Co ciekawe właściciele klubu (Roman Slavczev i Siergiej Zajcew) chcieli, aby siedzibą zespołu było jedno z czeskich miast. Przymierzano się do Hradca Kralove. Władze czeskiej federacji hokejowej nie wyraziły na to zgody, gdyż bały się konkurencji dla pobliskich Pardubic, gdzie na mecze ligowe przychodzi po 10 tysięcy kibiców. W tej sytuacji postawiono na Poprad. Dla Słowaków wybór tego miast było o tyle istotny, że dzięki temu mają darmową reklamę na rynku rosyjskim. Nasi południowi sąsiedzi mocno inwestują w infrastrukturę narciarską i liczą, że Rosjanie przyjadą, aby poszusować na ich tatrzańskich trasach. Przecież nazwa Poprad przez cały czas przewija się w rosyjskich mediach, właśnie dzięki hokejowej drużynie. Spełnienie wymogów, jakie stawia uczestnictwo w KHL nie było proste. W pobliżu Popradu jest międzynarodowe lotnisko, ale gorzej było z halą. Tamtejszy obiekt ma już swoje lata i trudno uznać go za nowoczesny. - Warunkiem koniecznym było wybudowanie sky-boksów - mówi rzecznik prasowy klubu Jan Rachota. Powstały w miesiąc. Jest ich czternaście. Wykupienie sky-boksu na cały sezon to koszt 42 tysięcy euro, z kolei przywilej obejrzenia jednego meczu w komfortowych warunkach z wyżywieniem i obsługą to wydatek rzędu 2500 euro. - Ponadto trzeba było zamontować wielki telebim oraz dodatkową trybunę dla potrzeb realizacji telewizyjnych. Koszt tych inwestycji wyniósł 200 tysięcy euro - przyznał Rachota. Z innych wymagań, jakie przed władzami HC Lev postawił zarząd KHL to umieszczenie w hali lodowej napisów i informacji w dwóch językach: słowackim i rosyjskim. Ponadto wymogiem jest też obecność w drużynie rosyjskiego lekarza (ten przepis obowiązuje we wszystkich klubach KHL). Po kilku miesiącach funkcjonowania zespołu można powiedzieć, że nowy klub znalazł sobie miejsce na hokejowej mapie regionu tatrzańskiego. Każdy mecz ogląda komplet - czterech i pół tysiąca widzów. Spory odsetek kibiców stanowią Polacy, zwłaszcza z Nowego Targu. - Przyjeżdżają też kibice z Czech oraz innych miast słowackich, bo cały nasz projekt ma charakter czesko-słowacki - mówi Rachota, który jest Czechem i przeprowadził się do Popradu. Rachota nie ukrywa, że początkowo były obawy, czy kibice z Popradu zaakceptują nowy twór. W tym mieście jest przecież mocny klub HK, który w minionym sezonie wywalczył wicemistrzostwo Słowacji. - Spotkaliśmy się przedstawicielami fan klubu HK i osiągnęliśmy porozumienie, prowadzą też doping na meczach Lwa - wyjaśnia Rachota. Poza tym w HK ogrywa się kilku naszych zawodników, którzy nie mieszczą się w składzie. Podczas spotkań KHL publiczność zgodnie zabawiają też dwie maskotki - Lew i Kozica Górska. Opraw spotkań przypomina te z NHL. Jest efektowna prezentacja pierwszych piątek, w przerwie organizuje się konkursy dla kibiców. Lew gra w Konferencji Zachodniej KHL w Dywizji Bobrowa. Celem drużyny jest awans do fazy play off. Na razie ekipa z Popradu zajmuje dziewiąte miejsce, a wciąż ma szanse na awans czołowej "ósemki". Trzon drużyny stanowią Czesi i Słowacy, ale jest też dwóch Szwedów oraz Amerykanin i Kanadyjczyk. W KHL można nieźle zarobić. Minimalny kontrakt to 7,5 tysiąca euro miesięcznie. Średnia HC Lew to 15 tysięcy. Większość zawodników mieszka w apartamentach pod Popradem, obok pola golfowego. Z okien swoich apartamentów zawodnicy mogą podziwiać fantastyczną panoramę Tatr. Hokeiści mają też znakomite warunki do odnowy. Tuż obok lodowiska znajduje się słynny w całej Słowacji, a także w Polsce aquapark - Aqua City Poprad i czterogwiazdkowy hotel Mountain View, w którym mieszkają goszczące w Popradzie zespoły.