Po meczu ze Śląskiem wszyscy zachwycali się łódzkim duetem z przedniej formacji. Na spotkanie z wrocławianami po długiej kontuzji powrócił Marcin Robak i z miejsca ustrzelił hat-tricka. Dwa trafienia dorzucił Darvydas Sernas i Widzew zaaplikował rywalom pięć bramek. W trzech kolejnych spotkaniach ani jeden, ani drugi nie wpisał się na listę strzelców. - Nie rozpatrujmy tego indywidualnie, bo najważniejsze jest dobro zespołu. W najbliższych meczach postaramy się trafiać. Na treningach pracujemy nad wieloma elementami, m.in. doskonaleniem skuteczności - mówi serwisowi INTERIA.PL Robak. Tylko, że marnowane okazje bramkowe to nie jedyny problem Widzewa. Napastnicy, jak choćby w meczu z Legią Warszawa, po prostu nie mają czego marnować. Przez 90 minut łodzianie nie byli w stanie wypracować sobie ani jednej stuprocentowej sytuacji. Jeśli stwarzali jakieś zagrożenie, to głównie po uderzeniach z dystansu. - Rzeczywiście, żaden z nas nie miał dobrej okazji - przyznaje Robak. - Obrona Legii spisywała się solidnie, grali agresywnie i nie dopuszczali nas pod swoją bramkę. Wychodząc na każdy kolejny mecz, chcemy zdobywać gole i pomagać drużynie w wygrywaniu meczów. Zdajemy sobie sprawę, że właśnie tego oczekuje się od napastników. Ostatnio nam nie szło, ale myślimy już o następnych spotkaniach - dodaje. Tylko, że to najbliższe będzie jeszcze trudniejsze. Rywalem Widzewa będzie Jagiellonia Białystok, która straciła najmniej goli w lidze, bo cztery. - Trafić do ich siatki, to z pewnością nie będzie łatwe zadanie. Mecze Jagiellonii w tym sezonie pokazują, że mają solidną obronę. Ale postaramy się znaleźć metodę na ich bramkarza, coś wymyślimy - zapewnia Robak.