Spotkanie świetnie rozpoczęło się dla gospodarzy. W 8. minucie po niegroźnym dośrodkowaniu Velibora Duricia z rzutu wolnego, piłkę z rąk wypuścił Grzegorz Sandomierski, a ta wyszła poza linię. Łodzianie mieli więc rzut rożny, a po precyzyjnym dograniu Dudu niezdecydowanie obrońców gości wykorzystał Marcin Robak. Jagiellonia chciała szybko odpowiedzieć, ale nie wiedziała, jak to uczynić. Goście zmarnowali dobrą szansę po tym, jak niepewnie pod bramką zachował się Maciej Mielcarz. Gdy wydawało się, że lider Ekstraklasy zaraz odrobi straty, Widzew zdobył drugiego gola. Druga bramka podobna do pierwszej - znów dośrodkowywał Dudu (nie z rzutu rożnego, a z 30. metrów) idealnie na głowę Robaka, który nie dał najmniejszych szans Sandomierskiemu. Trener gości Michał Probierz się wściekł, a jego piłkarze byli w szoku. Nie do końca wiedzieli, co się dzieje. Wszak lider Ekstraklasy już po 17. minutach przegrywał z beniaminkiem różnicą dwóch goli. Szkoleniowiec białostocczan robił co mógł, aby zmienić grę zespołu. Co chwilę przywoływał do linii bocznej swoich zawodników, wprowadził na boisko Kamila Grosickiego i ustawił zespół z trzema napastnikami. Nie pomogło. Jagiellonia nie miała żadnego pomysłu na grę. Widzew miał i podwyższył na 3-0. Po ładnej akcji łodzian, Darvydas Sernas wyłożył piłkę jak na tacy Mindaugasowi Pance, a ten skierował ją do pustej bramki. Załamani goście próbowali odpowiedzieć, ale dwa mocne uderzenia Grosickiego nie zaskoczyły Mielcarza. Po przerwie grę starała się kontrolować Jagiellonia. Podopieczni Probierza znacznie częściej byli przy piłce, starali się konstruować akcje w środku pola, ale zupełnie im to nie wychodziło. Nie potrafili sobie stworzyć żadnej dogodnej sytuacji, a Widzew czekał na kontrataki. Po jednym z nich padł czwarty gol. Robak zagrał wzdłuż pola karnego, z piłką minął się Sernas, ale ta trafiła pod nogi Grzelczaka, który pewnym uderzeniem z 7. metrów pokonał Sandomierskiego. Chwilę później Robak mógł skompletowałby hat-tricka, gdyby Sandomierski nie obronił jego mocnego strzału z dystansu. Piłkarze Jagiellonii zdawali sobie sprawę, że w tym meczu nie są w stanie nawet nawiązać walki. Mimo to, starali się ratować honor i atakowali, głównie prawym skrzydłem. Szybki Kupisz co chwilę uciekał Dudu, ale z jego rajdów niewiele wynikało. Pierwszą niezłą okazję w tym meczu lider Ekstraklasy miał w... 68. minucie, kiedy Tomasz Frankowski nieznacznie się pomylił. Kilka chwil później był już bezbłędny, gdy po podaniu Grosickiego miał przed sobą tylko pustą bramkę. Ale to wszystko, co w sobotę w Łodzi mogli zrobić podopieczni Probierza. To był zdecydowanie najgorszy mecz w ich wykonaniu w obecnych rozgrywkach. A Widzew, świetnie ustawiony przez Kretka, pokazał kawał dobrego futbolu. I gdyby w końcówce był skuteczniejszy, wygrałby bardziej okazale. Po meczu powiedzieli: Michał Probierz (trener Jagiellonii): - Piłka nożna to taka piękna gra, że czasami jest się bardzo szybko sprowadzonym na ziemię. Dzisiaj to miało miejsce. Mimo wszystko graliśmy jednak ładną piłkę, próbowaliśmy atakować i odrabiać straty. Wiedzieliśmy w jakim składzie będzie grał Widzew, bo kontuzje z jakimi się borykali nie były tajemnicą. Obawialiśmy się straty gola po stałym fragmencie gry i to nas spotkało na początku meczu. Przegraliśmy to spotkanie pierwszą bramką po stałym fragmencie gry. Później nie udało nam się wyrównać ani strzelić gola kontaktowego. Wierzyłem jednak do końca, że po golu na 4-1 uda nam się strzelić kolejne. Nie udało się. Nie poddajemy się jednak. Dzisiaj strzeliliśmy sobie swojaka i musimy teraz to odrobić. Na pewno martwi mnie to, że mamy trochę urazów w zespole. Andrzej Kretek (trener Widzewa): - Bardzo się cieszę z postawy mojej drużyny. Zagraliśmy z bardzo dobrym zespołem, jaki jakim jest Jagiellonia i potrafiliśmy zneutralizować ich mocne punkty. Stanowiliśmy dzisiaj kolektyw, czego nie można było powiedzieć po meczu z Legią. Przeanalizowaliśmy tamto spotkanie i do dzisiaj nie możemy przeboleć, że je przegraliśmy. To już jednak historia. W dzisiejszym meczu zawodnicy pokazali charakter. To spotkanie pokazało też, że nie ma ludzi niezastąpionych. Ci, którzy wyszli dzisiaj na boisko pokazali, że należy im się +plac+. Będą nadal grali, bo jak idzie to składu się nie zmienia. Widzew Łódź - Jagiellonia Białystok 4-1 3-0 Bramki: 1-0 Marcin Robak (8-głową), 2-0 Marcin Robak (17-głową), 3-0 Mindaugas Panka (43-głową), 4-0 Piotr Grzelczak (55), 4-1 Tomasz Frankowski (77-głową). Widzew: Maciej Mielczarz - Souheil Ben Radhia, Bruno Pinheiro, Jarosław Bieniuk, Dudu - Piotr Grzelczak (82. Tomasz Lisowski), Mindaugas Panka, Łukasz Broź, Velibor Durić (80. Damian Radowicz), Darvydas Sernas - Marcin Robak (90+1. Rafał Grzelak). Jagiellonia: Grzegorz Sandomierski - Mladen Kascelan, Andrius Skerla, Tadas Kijanskas, Alexis Norambuena - Tomasz Kupisz (62. Franck Essomba), Rafał Grzyb, Hermes, Jarosław Lato (46. Marcin Burkhardt) - Tomasz Frankowski, Przemysław Trytko (35. Kamil Grosicki). Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom). Żółta kartka - Widzew Łódź: Dudu. Widzów: 9˙000. Zobacz zapis relacji na żywo Zobacz wyniki, terminarz Ekstraklasy i tabelę Piotr Tomasik, Łódź