"Jeśli ktoś chce ze mną na ten temat porozmawiać, to może spróbować się ze mną skontaktować. Mój numer telefonu jest w sztabie kadry znany. Od zeszłego roku się nie zmienił" - powiedział Wichniarek, cytowany przez "Przegląd Sportowy". Pod koniec zeszłego roku piłkarz zadeklarował, że więcej w reprezentacji Polski prowadzonej przez Beenhakkera nie wystąpi. "Wichniarek cały czas jest na mojej liście. Ale teraz to on musi wykonać krok. Przecież tak samo nie powołuję Radka Sobolewskiego czy Jacka Bąka. Oni zadeklarowali, że ich czas w kadrze jest skończony, więc nie ma tematu. To samo z Wichniarkiem" - stwierdził w poniedziałek Holender. Co na to wywołany do tablicy? "Nie mówię "nie", ale zaznaczam, że nie mówię również "tak". Dopiero jak porozmawiam z selekcjonerem, to usiądę i zastanowię się, czy ewentualnie wrócić do reprezentacji. Na pewno nie jest to decyzja, którą podejmuje się na poczekaniu w kilka minut" - powiedział zawodnik, który w tym sezonie Bundesligi zdobył już 12 bramek. "Można oczywiście pogadać przez telefon, ale uważam, że lepiej będzie się spotkać. Przez telefon raczej nic się nie ustali. Rozmowa w cztery oczy jest lepszym rozwiązaniem niż telefoniczna, bo jest to na tyle ważny temat, że trzeba go omówić na spokojnie" - stwierdził Wichniarek, który dodał, że gdyby Beenhakker przyjechał do Bielefeld, to on nie nie zaprosi go na kawę. "Wydaje mi się, że to selekcjoner powinien zapłacić za kawę, aczkolwiek kwestia rachunku jest w tym przypadku sprawą drugorzędną" - powiedział napastnik. Pozostaje kwestia powrotu do reprezentacji Polski. "Wszystko zależy od wyniku rozmowy, którą mielibyśmy przeprowadzić. Na razie sytuacja jest taka, że nie gram w kadrze. Podjąłem taką decyzję po długim zastanowieniu. Nie mogłem zrozumieć dziwnych decyzji związanych z moją osobą w drużynie narodowej. I na razie nie zamierzam zmieniać zdania" - zakończył Wichniarek.