Pierwszą fazę turnieju Polacy rozgrywali w hali Scandinavium w Goeteborgu. Teraz swoje mecze będą rozgrywać w Malmoe. Po czwartkowej porażce ze Szwecją (21-24) nasza ekipa chciała wcześnie rano, zaraz po śniadaniu, wsiąść do autokaru i jeszcze przed południem pokonać 270-kilometrową trasę. Potem już w hotelu w Malmoe trener Wenta chciał, by zawodnicy w normalnych warunkach obejrzeli wideo z meczu naszego najbliższego rywala - Duńczyków, a następnie udali się na trening. Okazało się jednak, że z planów tych nic nie wyszło, gdyż... doba hotelowa w zarezerwowanym dla naszej ekipy hotelu zaczyna się od godz. 14 i Polacy przed tą godziną nie mają się tam nawet po co pokazywać. Obsługa hotelowa w dosadny sposób przekazała, że nic ich nie obchodzi, że drużyna gra w mistrzostwach świata, i kluczy do pokojów wcześniej nie przekaże. W tej sytuacji trener Wenta opóźnił wyjazd i postanowił, że wideo z meczem Duńczyków zostanie puszczone w autokarze podczas podróży. To niejedyny przykład obrazujący beztroskie podejście organizatorów do swoich obowiązków. W poniedziałek do polskiej drużyny dołączył Piotr Grabarczyk, który zastąpił kontuzjowanego Michała Jureckiego. Jak się okazuje zawodnik Vive Targów Kielce nie ma akredytacji, która umożliwia swobodne poruszanie się po hotelu i hali. A dlaczego jej nie ma? - Bo pani, która robi zdjęcia, pracuje tylko do godziny 14, a my akurat wtedy mieliśmy trening, Piotrek musiałby więc opuścić zajęcia, aby mógł sobie zrobić zdjęcie - tłumaczył trener Wenta. - Jak patrzę na to wszystko, co się tutaj dzieje, to uważam, że nie tylko powinniśmy, ale musimy zrobić taki duży turniej w Polsce, bo jeśli Szwedzi, którzy dostali po raz piąty tak wielką imprezę, a robią ją tak, jak teraz, na "papierowych talerzykach i w plastikowych kubkach", to my też na pewno nie będziemy gorsi - mówił rozgoryczony Bogdan Wenta. Leszek Salva, Goeteborg