- Sprawa jest prosta. Chcemy pojechać na mistrzostwa Europy, a droga do tego jest tylko jedna - trzeba pokonać Rumunię. Ale ja i chłopak mamy też inną motywację. Nasza porażka jesienią w Rumunii ma historię pozasportową, różne rzeczy tam się działy. I po prostu teraz mamy wielką ochotę z nimi zagrać - mówi Bogdan Wenta. W Buzau Rumuni wygrali z nami 33:29. Polacy zagrali w mocno osłabionym składzie bez braci Lijewskich, Karola Bieleckiego, Michała Jureckiego i Tomasza Tłuczyńskiego. Mimo to prowadzili pięcioma bramkami, ale w końcówce kontrowersyjne decyzje sędziów przechyliły szale na stronę gospodarzy. - Czuliśmy się skrzywdzeni. Rumuni grali ostro, a sędziowie na to pozwalali. Psychika nam nie wytrzymywała w takich sytuacjach. Po meczu obiecaliśmy sobie, że w rewanżu będziemy z nimi ostro walczyć, żeby poczuli, że też tak potrafimy - dodaje Sławomir Szmal, bramkarz reprezentacji Polski. Tyle, że Rumuni przyjadą do Kielc w odmłodzonym składzie, innym od tamtego z Buzau. - Z nami wtedy zagrali składem, który potem pojechał na mistrzostwa świata. Tam im nie wyszło i teraz jest sporo nowych twarzy, ale mamy już sporo informacji od Szwedów i Czarnogórców - mówi Wenta. W ciągu tygodnia Rumunii niespodziewanie zremisowali w Szwecji, a kilka dni później - jeszcze bardziej niespodziewanie - przegrali u siebie z Czarnogórą. Polacy mogą więc mieć więcej problemów ze sobą. - Jedziemy na resztkach sił. Jesteśmy po sezonie, a na zgrupowaniu nie ma szans na budowanie formy. Tu się możemy jedynie zregenerować, doprowadzić do użytku zawodników maksymalnie wyeksploatowanych - tłumaczy trener Orłów i apeluje o doping. - Kielecka hala musi nam pomóc, tak jak pomagała nam wielokrotnie w sezonie ligowym i na kadrze. - Pomogli nam we Wrocławiu, gdy przegrywaliśmy ze Szwedami i teraz też liczymy na nich - dodaje Sławomir Szmal.