Mimo iż w zeszłym roku zyski Arsenalu wyniosły 32,5 mln funtów - a kwota ta nie obejmuje przychodów ze sprzedaży Kolo Toure i Emmanuela Adebayora do Manchesteru City - to Wenger pozostaje nieugięty. Media na Wyspach sugerują, że Francuz mógłby dostać na wzmocnienia aż 50 milionów funtów, jednak szkoleniowiec nie jest tym zainteresowany. - Na razie jestem zadowolony ze swojej drużyny i szczerze mówiąc, szkoda byłoby pieniędzy, by kupować kogoś nowego. I to nie tak, że mam coś przeciwko temu, bo jestem sknerą. Jednak wcale nie jest konieczne, by robić zakupy, jeśli w składzie jest Nasri, Walcott czy Bendtner - stwierdził Wenger. - Ludzie ciągle naciskają mnie, bym kupował napastników. Ale ja pytam, gdzie ich wcisnę, jeśli skład jest kompletny? Po co sprowadzać na Emirates zawodnika, który i tak będzie wiecznym rezerwowym? Ale kibice żądają wielkich nazwisk. Jednak gdy kupiłem Arszawina i Vermaelena, nikt ich nie znał. Dopiero w Arsenalu wyrobili sobie markę - dodał opiekun "Kanonierów". - Kiedy patrzę na inne kluby, które pomimo trudności finansowych kupują na potęgę zawodników, pukam się w głowę. To niedorzeczne - zakończył Francuz.