Czy jest się czym podniecać? INTERIA.PL radzi spokój i opanowanie. Kiedy rok temu Mateusz Rutkowski zdobył złoty medal mistrzostw świata juniorów, pół Polski oszalało na jego punkcie i w nim upatrywano następcę Adama Małysza, którego wysyłano już na emeryturę. Gdzie dziś jest Rutkowski? Pije, używa, jest dziki i niekulturalny. A Małysz? - czołówka skoczków na świecie! Rok po "pseudo-sukcesie" Rutkowskiego (bo przecież juniorskich imprez nie traktuje się poważnie) 17-letni Kamil Stoch uplasował się zaledwie o dwa "oczka" wyżej od wielkiego mistrza z Wisły i znów przez nasz kraj przelewa się fala niezrozumiałej histerii. Czy zajęcie 7. miejsca w zawodach PŚ, na które nie chciało się przyjechać Ahonenowi i Ljoekelsoey'owi jest wystarczającym powodem do wynoszenia pod niebiosa 17-latka z Poronina i typowania go na następcę Adama Małysza? Prawdę mówiąc, to Stoch powinien za Małyszem narty nosić, bo aby osiągnąć tyle co mistrz z Wisły, będzie musiał dużo trenować, mądrze się prowadzić i liczyć na sprzyjające okoliczności. Śmiemy wątpić czy Kamil Stoch zdobędzie trzy złote medale mistrzostw świata, dwa medale na igrzyskach olimpijskich czy też trzy razy z rzędu wygra klasyfikację generalną Pucharu Świata. Można być znudzonym Małyszem, komercyjnie go nie nie lubić, ale trzeba mu oddać, że nikt z Polaków nie osiągnął w sportach zimowych tyle co Adam. A co ze Stochem? On nic jeszcze nie zdobył poza srebrem na MŚ juniorów w drużynówce. Zajął 7. miejsce w słabo obsadzonym turnieju, wyprzedził Adama Małysza i już staje się nową nadzieją narodu, pozbawionego prawdziwych gwiazd sportu. Oczywiście chodzi nam o sport, który liczyłby się na całym świecie. O potencjale Stocha przekonamy się może już dziś w konkursie drużynowym oraz na mistrzostwach świata. Jeśli tam zdobędzie złoty medal, przyznamy, że zrobił pierwszy mały kroczek w drodze do detronizacji Małysza. Wątpimy jednak, czy zdoła zakwalifikować się do drugiej serii w każdym z mistrzowskich konkursów... Mimo wszystko Kamilowi życzymy jak najlepszych i najdłuższych skoków. Jednocześnie radzimy wiele spokoju i pokory przed wielkim mistrzem Adamem Malyszem, do którego brakuje mu bardzo, bardzo, bardzo wiele.