- Wszyscy piłkarze wiedzą, że po takim wejściu można złamać komuś nogę. Mam nadzieję, że mój uraz zaszokował świat futbolu. Piłka nożna zbudowana jest na niezrozumiałej nienawiści - między zawodnikami, między piłkarzami, między kibicami. To musi być wyeliminowane - apeluje wychowanek krakowskiego Hutnika, który wróci do gry w piłkę najwcześniej późną wiosną 2010 roku. - Mam nadzieję, że czas zaleczy rany. Dosłownie i w przenośni. Wiem, że sam czasem gram agresywnie, ale nigdy nie wykopałem nikogo do szpitala. Nigdy... - mówił Wasilewski. Dodatkowego dna sprawie Wasilewskiego dodaje fakt, że jego Anderlecht i Standard Witsela są klubami, które mówiąc łagodnie, nie darzą się sympatią. - Myślę, że nasz prezes Roger Vanden Stock ma rację. To nie chodzi tylko o Marcina Wasilewskiego, ale o cały futbol - "Wasyl" nawiązał do wypowiedzi prezesa, który wezwał do "pokoju i odbudowanie przyjaznych stosunków między klubami". Witsel, który swoim brutalnym wejściem wepchnął Wasilewskiego w gips, a piłkarski świat w dyskusję na temat brutalności, od razu po zdarzeniu żałował swojego zagrania i kalał się na łamach prasy. Wasilewskiego jednak nie zmiękczyły te słowa. Na pytanie o to, czy wybaczy młodemu Belgowi odparł: - Wybaczenie jest możliwe, ale nigdy tego nie zapomnę.