"W Pragelato raczej nie byłoby lepiej, a mogłoby być gorzej" - dodał Szturc. "Wyniki badań przeprowadzonych przed Pucharem Świata wskazywały, że zawodnicy są dobrze przygotowani pod względem motorycznym. Kłopoty mają z techniką: pozycją dojazdową do progu i wybiciem" - ocenił. "Z tego co wiem, do Lillehammer zawodnicy pojechali z zamiarem rozpoczęcia treningów na skoczni 90-metrowej. Okazało się, że nie była ona gotowa do użytku, więc Łukasz Kruczek zdecydował się na skoki na obiekcie 120-metrowym. To nie było dobre posunięcie. Pierwszy kontakt ze śniegiem po dość długiej przerwie powinien mieć miejsce na małej skoczni" - stwierdził Szturc. Polscy skoczkowie będą starać się wyeliminować błędy na zgrupowaniu w Ramsau. "To właściwy ruch, ale nie ma gwarancji, że przyniesie oczekiwany skutek. Widać powtarzalność złych nawyków. Żaden skok w Trondheim nie był pozbawiony błędów. Nie wiem, czy niecały tydzień wystarczy na ich wyeliminowanie. Ważne są też dni przed wyjazdem do Ramsau. Trzeba odpowiednio ukierunkować treningi, na przykład przez imitację" - podkreślił wujek Małysza. Szturc uważa, że do mistrzostw świata w Libercu, głównej imprezy dla Małysza w tym sezonie, jest wystarczająco dużo czasu, żeby wszystko poprawić.