Boiska w miejscowym ośrodku sportowym, z których korzystają kadrowicze, są znów grząskie i mokre, bowiem od rana pada i nic nie wskazuje, aby pogoda miała się szybko poprawić. "Zamknięty" trening jest zaplanowany na godz. 11.00. Polscy piłkarze mieszkają w położonym na wzgórzu hotelu "Der Steirerhof", który na czas ich pobytu zamienił się w twierdzę. Nic dziwnego, bowiem trener Leo Beenhakker szukał azylu dla swoich podopiecznych. Nikt spoza sztabu reprezentacji nie ma dostępu do zawodników, może poza kuracjuszami z "Thermenpark" (parku termalnego). Oni jednak przyjechali tutaj korzystać z kąpieli w basenach termalnych - z naturalną ciepłą wodą, a nie rozprawiać o futbolu. Spokojne na co dzień Bad Waltesdorf w czasie złej pogody praktycznie całkowicie zamiera. Na dość stromej drodze, prowadzącej z hotelu piłkarzy do położonych dwa kilometry niżej boisk, spotkanie kogokolwiek jest rzadkością. Równym, spokojnym krokiem przemknęło dwoje turystów-kuracjuszy, uprawiających nordic walking, czyli marsze z użyciem specjalnych kijków. Fatalna aura sprawiła, że wbrew niektórym zapowiedziom, także miejscowych władz, w Bad Waltersdorf jest niewielu kibiców z Polski. Zawiedzeni są sprzedający napoje tuż przy kameralnym stadionie, którzy oczekiwali łatwego zysku. Małe butelki wody mineralnej i coli kosztują po 2-2,20 euro, piwo -od 2,70 euro, czyli sporo drożej niż w dużym sklepie samoobsługowym usytuowanym w centrum miejscowości. Deszcz nie przeszkadza tylko kwiatom, których jest tutaj mnóstwo. Robią wrażenie nie tylko na Polakach - w 2003 roku Bad Waltersdorf został uznany najpiękniej ukwieconą wioskę Europy.