Po trzech miesiącach od porażki z Hiszpanią w finale rozgrywek o "Wielką Salaterę" Argentyna wystawiła całkowicie inną drużynę, z nowym kapitanem. Jednak na Parque Roca przyszło oglądać grę nowego teamu niewielu kibiców. Powodem tego rozczarowania może być Juan Ignacio Chela, sklasyfikowany na 159. miejscu rankingu ATP, który uporał się z Holendrem Jesse Hutą Galungiem (188.). Rakieta numer 1 Argentyny Juan Martin del Potro odmówił gry, nawet w sytuacji, gdy okazało się, że sławny i doświadczony David Nalbandian wypadł ze składu z powodu infekcji wirusowej. Jose Acasuso i Agustin Calleri też nie grają. Kapitanem daviscupwej reprezentacji został, niespodziewanie, Modesto Vazquez, a pominięto takich kandydatów, jak Guillermo Vilas i Martin Jaite. Jeszcze cztery miesiące temu Argentyna szykowała się na przyjęcie Hiszpanów, z numerem 1 światowego tenisa Rafaelem Nadalem. Politycy walczyli ze sobą o to, by finał odbył się w ich prowincji. W końcu wybrano nadatlantycki kurort Mar del Plata, a biletów niemal nie można było zdobyć. Jednak Nadal wycofał się z powodu kontuzji i wydawało się, że Argentyna ma pewne zwycięstwo i trofeum. Tymczasem przegrana 1:3 spowodowała fale domysłów o skłóceniu Nalbandiana z del Potro, a także niesnaskach Nalbandiana z jego partnerem deblowym Agustinem Callerim. Kapitan Alberto Mancini postanowił zrezygnować z funkcji i powiedział: "Wszystko upolityczniono. Straciliśmy koncentrację". Nowy kapitan Vazquez powołał Martina Vassallo Arguello i Juana Monaco, czwartą i piątą rakietę kraju. Do nich dołączył Chela i Lucasa Arnolda. Nowy kapitan znalazł się od razu w defensywie, gdy odpowiadał na pytania o nieobecnych i ile ma poparcia ze strony zawodników. "To okazja do eksperymentowania. Wciąż mamy szansę wygrać. Jestem zmęczony wysłuchiwaniem pytań o del Potro, Nalbandiana, o kryzys i poparcie" - powiedział Vazquez.