Za gospodarzami przemawiało w tym meczu wiele atrybutów. Przede wszystkim nowa hala na 5500 widzów. Nowoczesny obiekt kosztował 100 milionów złotych i wreszcie jeden z najważniejszych polskich klubów ma obiekt, którego nie musi się wstydzić. Także sportowo Wisła przygotowała się do "świętej wojny" jak należy. W porównaniu do spotkań z poprzedniego sezonu gospodarzy poprowadził nowy szkoleniowiec Lars Walther, wzmocniono skład Słoweńcami: Luką Dobelśekiem i Bostjanem Kavaśem, choć ten drugi z powodu kontuzji nie mógł jednak zagrać. Do składu gospodarzy wchodzi też utalentowana młodzież, jak Kamil Syprzak i Piotr Chrapkowski, a kontuzję wreszcie wyleczył potężny Duńczyk Lars Madsen. Choć zmiany idą w ciekawym kierunku, to na Vive Targi Kielce płocczanie są jeszcze za słabi. Ci systematycznie budują potęgę by zaistnieć w Europie. Na pierwszą bramkę w nowej hali trzeba było długo czekać. Jeśli na nowy obiekt płoccy kibice czekali kilkadziesiąt lat, to wytrzymali i 4 minuty, bo tyle czasu obie drużyny potrzebowały na trafienie do siatki. Do historii płockiego szczypiorniaka przeszedł Piotr Chrapkowski, który popisał się rzutem z drugiej linii. W tym najważniejszym dla polskiej piłki ręcznej meczu Wisła prowadziła tylko trzy razy: 1:0, 10:9 i 11:10. Do 45 minuty przewaga mistrzów Polski nie była jednak duża - najwyżej trzy gole. Nieźle spisywał się u gospodarzy młody Chrapkowski. Z drugiej linii trafiał też Madsen, ale co równie ważne podawał do kolegów. Niewypałem okazał się występ pozyskanego niedawno Serba Rajkovića. Z drugiej strony klasą dla siebie był, jak zwykle w tym sezonie, duński bramkarz Marcus Cleverly. Lepiej od rywali spisywali się też kieleccy rozgrywający Michał Jurecki i Tomasz Rosiński. Płocczanom czterokrotnie udawało się doprowadzać do remisów, ale łatwiej gole zdobywali goście. W porównaniu do poprzednich występów zagrali równo przez niemal całe spotkanie i do tego na solidnym poziomie. Druga połowa rozpoczęła się tak jak pierwsza, od serii błędów z obu stron. Potem kontakt złapali wiślacy, co rusz skracając dystans do jednej bramki. W 42. minucie dwa szybkie gole kielczan pozwoliły im odskoczyć na 22:19, a ostatnią tak niewielką stratę Wisła miała kwadrans przed końcem. Potem nastąpił kielecki koncert. Trzy gole w 120 sekund (Jurasik, Jurecki, Dżomba) i z dwóch goli przewagi gości zrobiło się pięć. Lars Walther poprosił o czas ale niewiele to pomogło, bo pozwoliło jedynie powstrzymać na chwilę ucieczkę kielczan. W 52 minucie Vive Targi prowadziło 28:25 ale pięć goli z rzędu i obroniony karny przez Marcusa Cleverly`ego pozbawił gospodarzy złudzeń. Jedyne co mogli robić w ostatnich sekundach to walczyć o uniknięcie pogromu. Siedmiobramkowa wygrana mistrzów Polski "załatwia" praktycznie sprawę pierwszego miejsca po rundzie zasadniczej, co da przewagę grania decydującego meczu w play off we własnej hali. Wisła pokazała, że do kielczan jeszcze jej brakuje, ale utrzymała pozycję pierwszego goniącego. I żadnej innej ekipie do kielczan nie jest tak blisko. W weekend dwie najlepsze polskie drużyny zagrają w europejskich pucharach. Orlen Wisła w sobotę o godzinie 12 zmierzy się na wyjeździe z rumuńską Resitą w Pucharze Zdobywców Pucharów. Vive Targi Kielce w 5. kolejce Ligi Mistrzów w sobotę o 15 podejmuje Barcelonę. Leszek Salva Orlen Wisła Płock - Vive Targi Kielce 27:34 (14:16) Orlen Wisła: Marcin Wichary, Morten Seier - Arkadiusz Miszka 8 (7 z karnych), Vegard Samdahl 3, Adam Wiśniewski 3, Kamil Syprzak 3, Piotr Chrapkowski 3, Luka Dobelśek 2, Lars Madsen 2, Adam Twardo 2, Vukasin Rajković 1, Zbigniew Kwiatkowski, Dima Kuzieliew, Joakim Backtroem. Vive Targi Kielce: Marcus Cleverly, Kazimierz Kotliński - Michał Jurecki 7, Mirza Dżomba 7 (7), Tomasz Rosiński 7, Mariusz Jurasik 4, Rastko Stojković 4, Patryk Kuchczyński 2, Mateusz Jachlewski 2, Henrik Knudsen 1, Daniel Żółtak, Piotr Grabarczyk. Sędziowali Andrzej Rajkiewicz i Jakub Tarczykowski (Szczecin). Widzów 5,5 tys - komplet Kary Orlen Wisła: 14 minut. Vive Targi: 12 minut.