Tylko kilku kibiców "The Reds" odważyło się spacerować w klubowych barwach. Większość gości z Wysp obawia się zemsty ze strony fanów "Starej Damy" za wydarzenia sprzed 20 lat. W 1985 roku Juventus i Liverpool spotkały się w finale Pucharu Europy. Na stadionie Heysel w Brukseli zginęło wówczas 39 kibiców Juventusu. - Dzisiejszego wieczoru będziemy świadkami bitwy. W każdym tego słowa znaczeniu. Na boisku i poza nim. Nie chcę problemów, ale one będą, ponieważ wielu fanów Juve szykuje się na walkę - powiedział Angelo 20-letni kibic Juventusu. Tydzień temu w pierwszym meczu pomiędzy tymi drużynami kibice Liverpoolu przepraszali za tragedię z Heysel, jednak część fanów "Starej Damy" odwzajemniła im się znanym gestem. Burmistrz Turynu apeluje o spokój. Podobnie czynią piłkarze m.in. kapitan Juventusu Alessandro Del Piero oraz gazety ukazujące się w Turynie. - Poznałem konsekwencje przemocy. Wiem co to znaczy. Jedyna rzecz jaką powinni zrobić kibice obu zespołów to dopingować swoich ulubieńców. To będzie najlepszy przykład pamięci o tych, którzy zginęli - napisał na łamach "La Stampa" Andrea Lorentini syn lekarza, który zginął na Heysel. Według włoskiej prasy nad bezpieczeństwem na Stadio delle Alpi i wokół niego będzie czuwać ponad tysiąc policjantów i antyterrorystów. Wtorkowy mecz Ligi Mistrzów między Interem Mediolan a AC Milan przerwali chuligani. Jedna z rac świetlnych zraniła bramkarza Milanu, Didę. Spotkanie Juventusu z Liverpoolem będzie generalnym sprawdzianem, jak pod względem bezpieczeństwa przygotowany jest Turyn, który w 2006 roku będzie gospodarzem zimowych igrzysk olimpijskich.