Agnieszka już jest pewna gry w singlu, a ma szansę też na start w grze podwójnej. "Ula, jako juniorka, może w sezonie wystąpić w 17 imprezach zawodowych i czterech Wielkiego Szlema, co daje w sumie 21 startów w roku. Trzeba więc tak układać plany, żeby jak najlepiej wykorzystać każdą możliwość do zdobycia punktów do rankingu" - powiedział Robert Piotr Radwański. Agnieszka jest obecnie 19. w rankingu WTA Tour, a Urszula - 195. na świecie. Natomiast w deblu zajmują odpowiednio 47. i 127. miejsce. "Ten rok jest specyficzny, bo jeśli Ula nawet nie kwalifikuje się do jakiegoś turnieju w singlu, to będę starał się ją wepchnąć chociaż do drabinki deblowej, by miała okazję poprawić ranking i walczyć o kwalifikację olimpijską. Mamy czas do 9 czerwca, by zgromadzić wystarczająco dużo punktów, które sprawią, że Ula będzie mogła w Pekinie zagrać przynajmniej w deblu, razem z Agnieszką" - powiedział ojciec i trener tenisistek z Krakowa. "Uważam, że to dobry pomysł, bo siostrzane deble są zawsze mocne, a ostatnio potwierdziły to choćby Alona i Kateryna Bondarenko, triumfując w Australian Open, czy wcześniej Venus i Serena Williams. Moje córki, mimo różnic charakterów, dobrze się rozumieją na korcie, co potwierdziły przed rokiem, wygrywając turniej WTA w Stambule - dodał Radwański. - Dobrze się uzupełniają, bo Isia jest spokojna i opanowana, a Ula to prawdziwy wulkan. Jedyne, na co trzeba uważać, to by wybuchowość Uli, która często niestety się zapomina w ferworze walki, nie doprowadziły do siostrzanych kłótni na korcie". O ile Agnieszka udanie przebiła się do światowej czołówki, o tyle jej młodsza siostra wciąż gra głównie eliminacje większych imprez WTA, a sporadycznie kwalifikuje się do turnieju głównego. "Ula gra już naprawdę dobrze, ale w tym momencie niuanse decydują o minimalnych porażkach. Po prostu emocjonalnie jest jeszcze niedojrzała i zbytnio się denerwuje, a czasem nawet bardzo źle się zachowuje na korcie, czyli klnie, a to jej nie pomaga. To efekt nadmiernej motywacji, która ją jeszcze zbyt często paraliżuje" - powiedział Radwański. "Nie wydaje mi się, żeby miała kompleks siostry, bo wyniki juniorskie ma lepsze od Agnieszki. W ubiegłym roku w deblu wygrała trzy juniorskie wielkoszlemowe, a w czwartym grała w finale, a to rzadko spotykane. Ale tenis seniorski to coś innego, tutaj trzeba umieć zapanować nad emocjami oraz włączać w głowie maszynkę, by grać z piłką, a nie z przeciwniczką. Myślę, że jak tylko Ula dojrzeje emocjonalnie, to wstrzeli się we właściwy rytm i wejdzie do pierwszej setki WTA" - dodał. W lutym siostry Radwańskie wystąpiły w reprezentacji podczas Pucharu Federacji, ale w Budapeszcie Urszula się mocno przeziębiła i poleciała do Tajlandii z 39-stopniową gorączką, by zagrać w turnieju WTA w Pattai. "Nie chcieliśmy zmarnować "dzikiej karty" do turnieju głównego, więc jak udało się spędzić nieco gorączkę, to Ula wyszła na kort, ale trudno było od niej oczekiwać dobrej gry. Trudno jest się przebijać przez eliminacje, chociaż udało jej się przecież w Dausze i tam przegrała w pierwszej rundzie turnieju głównego z doświadczoną Tathianą Garbin, a w Pattai z też dość mocną Ai Sugiyamą, choć miała trzy setbole, ale oba mecze były wyrównane" - powiedział Radwański. "To było trochę zwariowane, bo z Melbourne jechaliśmy do Europy, żeby zagrać w Fed Cupie, ale trzeba było zahaczyć o Budapeszt i dopiero lecieć do Azji, zamiast od razu z Australii udać się do Pattai. Na szczęście Isia i Ula nie mają problemów z aklimatyzacją. Jak ktoś ma 18, 17 lat, to nie dobrze sobie z tym radzi, gorzej jest ze mną i z żoną, ale starsze organizmy gorzej znoszą takie zmiany" - dodał. Obie siostry starają się grać w tych samych imprezach, co pozwala ograniczyć nieco i tak wysokie koszty, ale nie zawsze się to udaje. "Niestety nie mogę się rozdzielić, mogę jechać albo z Ulą, albo z Isią, a wtedy żona pomaga opiekuje się drugą, choć pewnie lepiej byłoby, żeby obok był trener. Na przykład teraz jadę z córkami do USA, ale później wracam z Ulą na duże ITF-y do Europy. Chcę przypilnować, żeby Ula zdobyła parę punktów, dzięki którym będzie przynajmniej grała eliminacje dużych turniejów WTA - powiedział Radwański. - Niestety z "dzikimi kartami" jest bardzo trudno, bo nie można ich nawet kupić. Często są one częścią umów barterowych pomiędzy narodowymi federacjami, a także wielkimi agencjami menedżerskimi, wspieranymi przez największych producentów odzieży sportowej. Trudno się więc przebić "kuchennymi schodami". To udaje się bardzo rzadko, tak jak w Pattai, co załatwił nam Victor Archutowski". Archutowski jest ważnym elementem w rozwijającym się "przedsiębiorstwie" Radwańskich: negocjuje sprawy "dzikich kart" oraz kwestie związane z kontraktami sponsorskimi i reklamowymi. "Bardzo nam pomaga, podobnie jak dwóch kolegów w Krakowie: Zbigniew Górszczak i Ryszard Major, którzy zastępują mnie treningach, jak nie mogę w nich uczestniczyć. No i jest jeszcze Agnieszka Sokół i Marek Śliwiński z Gdańska od przygotowania ogólnego. Można więc powiedzieć, że tworzy się szerszy sztab ludzi, a kiedy już Ula także wejdzie do setki, to pewnie trzeba będzie też znaleźć osobę, która zajmie się kwestiami podatkowymi, bo to już będą poważniejsze sprawy i większe sumy" - powiedział Radwański. "Zresztą nie wiem, czy Agnieszka nie będzie zmuszona założyć działalności gospodarczej, bo już jest pełnoletnia. Będziemy musieli się zorientować jak robią to inni i pójść za jakimś sprawdzonym przykładem. Natomiast przy samych decyzjach to musi być jedna głowa, która je podejmuje, bo gdyby było zbyt dużo osób do tego, to by nic z tego nie wyszło" - dodał. Rozmawiał: Tomasz Dobiecki